Całkiem przyjemnie się to oglądało – momentów komediowych nie brakowało, melodramatyzacja tak bardzo nie przeszkadzała, Dariusz Wolski jak zwykle „płynął” ze swoją kamerą jak w jakimś flow; muzyka (choć to była mixed bag) przypomniała nam naszą dyskotekową (w dobrym znaczeniu tego słowa) młodość; na ekranie brylowali świetni aktorzy:
Al Pacino, choć już pomarszczony i leciwy, to jednak nadal wyrazisty i krzepki; Jeremy Irons arystokratyczny, przykuwał uwagę swoją nonszalancką kostycznością, a przy tym (paradoksalnie) pełną niuansów swobodą;
Jared Leto nierozpoznawalny, brawurowy, choć w aktorskiej wirtuozerii zbliżał się czasem do karykatury;
Adam Driver swoją wrodzoną sztywność zamienił tutaj w gładki czar kameleona;
Lady Gaga była (usiłowała być) bardziej włoska, niż Gina Lollobrigida, a przy tym okręciła wokół siebie wszystkich, „kradnąc” niemal cały show…
Mam słabość do filmów Ridley’a Scotta (niedawno pisałem o jego „Ostatnim pojedynku” – filmie jakże różnym, i jednak zdecydowanie istotniejszym, niż „Dom Gucci”), jednak tutaj muszę wyznać, że spodziewałem się po tym reżyserze czegoś więcej, niż tylko ciągu popisowych hollywoodzkich numerów.
Bowiem zamiast krwistej opowieści o rodzinnej wojnie między cholerykami, którym się komercyjnie powiodło, obnażenia mechanizmu działania manipulującego konsumentami rynku mody, czy wreszcie ukazania prawdziwej morderczej wendety mszczącej małżeńską zdradę, otrzymałem zbiór (miejscami kwiecistych) anegdot balansujących na granicy gagu – rozrywkę pozbawioną ciężaru właściwego ludzkiego doświadczenia, które być może dorównywało szekspirowskiej, a może nawet antycznej tragedii, jaka się rozgrywała w klanie Gucci.
Nie wiem, może rzeczywiście wymagam od tego filmu zbyt wiele? A jednak nie mogę przełknąć tego, że mając taki artystyczny potencjał i historię, która mogłaby być prawdziwym scenariuszowym „killerem”, „Dom Gucci” prawie że utonął w mydlanej operze.
Myślę, że w tych dwóch powyższych akapitach wyraziłem to co uważam za najważniejsze w moim odbiorze i opinii o najnowszym filmie Ridley’a Scotta – a więc zarówno przychylność dla jego rozrywkowych walorów (dzięki nim jestem gotów film polecić), jaki i pewne rozczarowanie (w tym zawarta jest pewna przestroga).
Nie znajduję większych powodów by się o „Domu Gucci” rozpisywać, ale tak się złożyło, że czytając jeden z wpisów na (zawierającej wiele ciekawych dla mnie tematów) stronie Facebookowej Aleksandry Fredrych (TUTAJ), trafiłem na recenzję filmu Scotta jaką opublikował New York Post pod wymownym i cokolwiek obciachowym jednak tytułem: ”Lady Gaga and her terrible movie are shallow”, którego autorem jest Johnny Oleksinski (na dodatek wyrażający się o filmie per „The abysmal ‘Gucci’”.
Wtóruje mu Aleksandra Fredrych: “The movie is just like our times – trashy.” (…) “Patricia Reggiani was vulgar but she had a gentle appearance. Lady Gaga, unfortunately, has nothing to do with Reggiani, except Italian roots. She looks here like a housewife from Yorkshire. The syndrome of Elizabeth Taylor, who turned from a princess into a frog in her old age. What annoys me in the movie is English (…)”.
Pozwoliłem sobie na takowe dictum odpowiedzieć komentarzem:
This film might be (and I think it is) a glitter confetti (or glittering confection) but it’s not a trash (Ridley Scott might direct a few not so good movies – and a couple that approach the greatness of a masterpiece – but he would never produce a trashy movie – the way Van Gogh would never paint a trashy picture).
I am also disappointed with his “House of Gucci” but I would never write such a mean and derisive review of this film as Mr Oleksinski in New York Post (he’s got so many things wrong that his opinion to me is mostly deplorable hence disposable).
I think Lady Gaga was pretty good in this movie and (according to the Garrett Strommen, who runs a Los Angeles company that offers language lessons and dialect coaching) her Italian accent was also pretty good (“she really nailed the lines that were in spoken Italian”).
But Mr Oleksinski knows better: Lady Gaga “focuses so much on tics and facial expressions and her Slavic accent that there’s no soul, genuineness or vulnerability to the character”.
Slavic?! Why Mr Oleksinski hears “Slavic accent” in the performance of Stefani Angelina Germanotta is quite a mystery to me. I think she is a naturally talented actress (I like her acting much more than her music) – and I did felt a “soul, genuineness or vulnerability” in her characters, both in “A Star is Born” and “House of Gucci”. It’s nobody’s fault that Mr Oleksinski didn’t feel it, but his.*
A Wy co o tym filmie sądzicie?
* * *
* Ten film może być (i ja myślę, że jest) błyszczącą konfekcją, ale nie jest śmieciem (Ridley Scott mógł wyreżyserować kilka niezbyt dobrych filmów – i parę, które zbliżyły się do wielkości arcydzieła – ale nigdy nie wyprodukowałby śmieciowego filmu – tak jak np. Van Gogh nigdy nie namalowałby śmieciowego obrazu.)
Ja również zawiodłem się na jego „Domu Gucci”, ale nigdy bym nie napisał takiej złośliwej i szyderczej recenzji jak to zrobił Mr Oleksinski w New York Post (myli się tam w tak wielu rzeczach, że jego opinia dla mnie staje się bezwartościowa).
Myślę, że Lady Gaga jest całkiem dobra w tym filmie (w opinii Garetta Strommena, który prowadzi w Los Angeles szkołę językową i udziela coachingu w dialekcie), jej włoski akcent też nie jest zły („świetnie dała sobie radę tam, gdzie miała użyć mówionego włoskiego”).
Ale Mr Oleksinski wie lepiej: Lady Gaga „skupia się tak bardzo na grymasach i twarzowej ekspresji – oraz na swoim słowiańskim akcencie – że w jej postaci nie ma duszy, autentyzmu ani wrażliwości.”
Słowiański?! Dlaczego Mr Oleksinski słyszy „słowiański akcent” w wykonaniu i grze aktorskiej Stefanii Angeliny Germanotty pozostaje dla mnie tajemnicą.
Sadzę, że jest ona naturalnie utalentowana aktorką (jej grę lubię dużo bardziej niż jej muzykę) – i naprawdę czułem duszę, autentyzm oraz wrażliwość w jej postaciach, zarówno w „Narodzinach gwiazdy”, jak i w „Domu Gucci”. To niczyja wina, że Mr Oleksinski tego nie czuł, tylko jego samego.
Autor; Stanisław Błaszczyna
https://wizjalokalna.wordpress.com/