22 listopada 2021

„C'mon C'mon” Mike'a Millsa triumfuje na festiwalu ENERGACamerimage

Film Mike’a Millsa z Joaquinem Phoenixem w roli głównej i zdjęciami Robby’ego Ryana zachwycił światowych operatorów, widownię oraz jury festiwalu ENERGACamerimage.

„C’mon C’mon” zdobył główną nagrodę – Złotą Żabę – oraz Nagrodę Publiczności, pokonując w rankingu widzów i ocenach jury zarówno „Diunę” Denisa Villeneuve’a, jak i „Belfast” Kennetha Branagha, „Tragedię Makbeta” Joela Coena oraz „Króla Richarda” z Willem Smithem. 

Jedynym filmem w historii festiwalu, który zdobył jednocześnie te dwie najważniejsze nagrody był „Joker” (także z Joaquinem Phoenixem) z 2019 r. Powszechnie uznawany za czarnego konia przyszłorocznych Oscarów film trafi do polskich kin 21 stycznia.

„C’mon C’mon” to wielki powrót Mike’a Millsa, twórcy niezapomnianych „Debiutantów”, a także spektakularny powrót na ekrany Joaquina Phoenixa, który zagrał swoją pierwszą od czasów „Jokera” rolę, zaskakując i całkowicie redefiniując swój wizerunek. 

Jego bohater – Johnny, dziennikarz radiowy – uczy się uważnie słuchać, budować trwałe więzi, naprawiać błędy przeszłości i… przytulać. Kameralny, przepełniony czułością czarno-biały film Millsa buduje mosty pomiędzy pokoleniami, dodaje otuchy i przykleja plastry na nasze najdotkliwsze rany. 

Phoenix wciela się w „C’mon C’mon” w nowojorskiego singla, uroczego, ciepłego dziennikarza, który przemierza Amerykę z mikrofonem, pytając dzieciaki i młodzież o ich życie, marzenia, supermoce i plany na przyszłość.

Po drodze reporter odwiedza mieszkającą w Los Angeles siostrę (Gaby Hoffman), z którą nie rozmawiał od lat, a która teraz potrzebuje jego pomocy.

Żeby wesprzeć ją w opiece nad dziewięcioletnim synkiem (Woody Norman), Johnny zabiera go ze sobą do Nowego Jorku. Wspólna podróż okaże się lekcją cierpliwości, odpowiedzialności i zwyczajnie: dorosłości, której dziennikarz dotąd unikał.

Pozwoli mu także zrozumieć, że prawdziwe supermoce to te, którymi władają matki.

Phoenix, Hoffman i Norman tworzą na ekranie fenomenalne, bezbłędnie zgrane trio, a zachwycający naturalnością Woody Norman to zjawisko, jakiego w kinie nie było od lat.

Nic dziwnego, że coraz częściej mówi się o Oscarze dla debiutującego w „C’mon C’mon” chłopca. Poruszający film Mike’a Millsa zasłużył zresztą na więcej nominacji.

Jest bowiem najlepszą możliwą odpowiedzią na niepokój i niepewność naszych czasów. Uważny, ciepły, skupiony wokół najważniejszych relacji „C’mon C’mon” działa terapeutycznie: uczy wzajemnej troski, okazywania emocji, zszywania naderwanych więzi.

Dowodzi też, że najmłodsze pokolenie, które tak chętnie oskarżamy o egoizm, ma nam do zaoferowania o wiele więcej, niż sądzimy. Wystarczy tylko tych dzieciaków uważnie posłuchać. To one są przyszłością.

„C’mon C’mon” od 21 stycznia w kinach.

Fot/ GutekFilm

_________________________