9 lipca 2021

Podczas gdy cały świat zastanawia się gdzie jest niewidzialna rzeźba, artysta został oskarżony o plagiat

Pewien włoski artysta, który dość niedawno zasłynął ze sprzedaży swojej niewidzialnej rzeźby „Jestem”, może mieć duże problemy. 67-letni Salvatore Garau, zarobił na niej 15 tysięcy euro (ponad 67 tysięcy złotych). Został jednak oskarżony o plagiat.

Artysta został pozwany przez amerykańskiego performera, Toma Millera za kradzież pomysłu, ponieważ to on jako pierwszy zaprezentował światu niewidzialne dzieło. Rzeźba „Nic„ została przez niego zaprezentowana w 2016 roku i otrzymała nagrodę „Honorable Mention Marcg 2021”.

„Kiedy zobaczyłem pracę Garau, pomyślałem: ‘Cóż, to dokładnie mój pomysł’”. –  powiedział Tom Miller. „Wymyśliłem całą koncepcję niewidzialnej rzeźby, zanim Salvadore Garau w ogóle o tym pomyślał.” – dodał.

Amerykanin „wystawił” swoje dzieło na światło dzienne 5 lat temu w Bo Diddley Community Plaza w Gainesville. Uroczystości towarzyszyło wiele osób, które mogą potwierdzić, że pomysłodawcą tego nurtu jest właśnie Miller.

Dodatkowo, na temat rzeźby powstał nawet film krótkometrażowy, gdzie dzieło mężczyzny jest porównywalne do sławnego dzieła 4’33’’. Jest to utwór Johna Cage’a, w którym nie pojawia się żaden instrument i żaden głos.

Na całe dzieło składa się jedynie to, co najpiękniejsze czyli cisza. Włoch nie ma więc najmniejszego prawa, by przypisywać sobie zasługi Millera.

Garau zaprezentował swoje dzieło, a później z dumą chwalił się ogromnym zyskiem ze sprzedaży.

Początkowo Amerykanin skontaktował się z mężczyzną i oczekiwał jedynie przyznania się do winy. Garau nie zgodził się na takie rozwiązanie, wciąż uparcie twierdząc, że to on jest pionierem w tej dziedzinie.

Miller wynajął adwokata, a sprawa trafiła do sądu.

„Gdy decydujemy się na ”wystawienie” niewidzialnej rzeźby w danej przestrzeni, skupiamy pewną ilość i gęstość myśli w określonym punkcie, tworząc rzeźbę, która tylko za nasza sprawą przybierze najróżniejsze formy. W końcu czy nie nadajemy kształtu Bogu, którego nigdy nie widzieliśmy?” – powiedział.

Takie stwierdzenie padające z jego ust wywołało niemałą falę krytyki. Porównywanie kradzionego pomysłu do Boga nie jest czymś, co powinno się wydarzyć, a już tym bardziej na scenie artystycznej.

Miller podkreślił, że jego priorytetem jest walka o to, aby nikt nie przypisywał innym osobom jego zasług. Nie chodzi tu bowiem o obraz czy inne namacalne dzieło sztuki, ale o konkretny nurt i sposób myślenia.

Nie można więc przypisywać procesu twórczego osobie, która najzwyczajniej w świecie poszła ścieżką kogoś innego.

Jest to sprzeczne z całą ideą, w której to właśnie sama geneza pomysłu jest najważniejsza.

Walka z plagiatem jest więc w tym przypadku niezwykle ważna, ponieważ w grę wchodzi nie tylko przypisanie sobie konkretnego pomysłu, ale całego nurtu, myślenia, rozumowania.

Czy ten punkt widzenia potwierdzi sąd który będzie rozpatrywał sprawę chcąc zapewne ZOBACZYĆ o co toczy się spór? Zapowiada się niezwykle interesujący przebieg sprawy sądowej.

Autor; Natalia Malessa

Photo by THE 9TH Coworking on Unsplash