
W Katmandu i okolicznych dzielnicach policja ustawiła punkty kontrolne i zatrzymuje kierowców i pieszych. Kilka pojazdów zostało już skonfiskowanych za łamanie przepisów.
Ministerstwo zdrowia Nepalu odnotowało łącznie 312 699 infekcji, z 30 209 aktywnymi przypadkami, podczas gdy do tej pory 3211 osób zmarło z powodu COVID-19.
Wirus został również wykryty w obozie bazowym Everestu, gdzie setki wspinaczy czekało na ostateczne wejście na najwyższy szczyt świata.
Rząd zabronił działalności wszystkim firmom i usługom z wyjątkiem podstawowych i ograniczył niepotrzebny ruch publiczny we wszystkich trzech dystryktach Doliny Katmandu, Lalitpur i Bhaktapur.
Osobom, które łamią ograniczenia ruchu publicznego lub nie noszą maski na twarzy, grozi kara do jednego miesiąca więzienia i grzywna w wysokości do 500 rupii (4,20 USD).
„Rzeczywiście zakaz wychodzenia z domu jest najostrzejszy na świecie podczas epidemii koronawirusa – Ale nie mamy innych narzędzi. Nie mamy szczepionek, sprzętu medycznego i brakuje lekarzy. Może w ten sposób zatrzymamy wirusa” – powiedział w rozmowie z PAP urzędnik ministerstwa zdrowia. Natomiast Szef dystryktu Katmandu Kali Prasad Parajuli twierdzi, że nowe przepisy mają zmniejszyć tłumy na ulicach miasta w czasie drugiej fali koronawirusa.
– To absurd. Ograniczanie godzin zakupów i zamykanie sklepów spożywczych jako sposób na poradzenie sobie z wirusem jest czystym absurdem – wyznał dla PAP dr Vivek Raunyar ze szpitala Grande w dzielnicy Tokha.
„Nigdy nie widziałam takich tłumów jak w czwartek w supermarkecie SalesBerry”, „Ludzie rzucili się do sklepów jak w USA w ubiegłym roku, gdy w sklepach były puste półki” – twierdzi Magda, z fundacji White Grain która od kilku tygodni przekazuje pomoc materialną Nepalczykom w Katmandu.
Miasto które wraz z miastami Patan i Bhaktapur tworzy aglomerację liczącą powyżej miliona mieszkańców i jest głównym ośrodkiem przemysłowym w kraju, w którym przoduje przemysł włókienniczy, spożywczy, materiałów budowlanych i obuwniczy zmaga się obecnie z wszechobecnym bezrobociem oraz niedoborem żywności.
Problemy zaczęły się już w 2020 roku kiedy ogłoszono 4-miesięczną kwarantannę i również nie można było wychodzić na ulicę. 28-letnia Gita pracująca wcześniej jako pomoc domowa w dzielnicy Tokha twierdzi że ona i wszyscy jej sąsiedzi stracili wówczas pracę a na pomoc od rządu nie mieli co liczyć.
„Ledwo spłaciłam długi, a teraz już znów od miesiąca mamy lockdown”. „Nie mamy już pieniędzy na jedzenie. Naprawdę nie wiem, co mam zrobić”- wyznaje.
„W tamtym roku rozdawaliśmy 6 kg paczki z żywnością, które starczały na tydzień. Ludzie byli tak osłabieni z głodu, że nie mogli unieść tych 6 kg paczek” – wyznał Jimi Oostrum, Holender mieszkający w Katmandu podczas wirtualnego spotkania organizacji „Alians dla Nepalu”.
Autor; pokoleniex
źródło; PAP/gosc.pl/aljazeera.com
Photo by Joshua Watson on Unsplash