21 stycznia 2021

2021 czy 1984?

Giganci sprzedaży internetowej Amazon i Apple podjęły decyzję o usunięciu aplikacji Parler (nazywanej także “twitterem dla konserwatystów”) ze swoich platform. Szef Parlera, John Matze, określił to jako skoordynowany atak na wolność słowa.

Parler to powstały w 2018 roku serwis społecznościowy reklamujący się jako jedyne miejsce w sieci dające użytkownikom całkowitą wolność słowa. Oznacza to kompletny brak moderacji zamieszczanych tam treści. Z czasem Parler stał się więc miejscem publikacji wiadomości obraźliwych, nawołujących do nienawiści, a momentami wręcz nielegalnych.

Popularność przychodzi w momentach kryzysu

Choć serwis powstał 3 lata temu, to swoją popularność zyskał dopiero w czasie ubiegłorocznych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, a w szczególności po zamknięciu kont Trumpa w mediach społecznościowych.

Jednymi z najbardziej aktywnych użytkowników okazali się być amerykańscy prawicowcy oraz zwolennicy pełniącego do 20 stycznia kadencję prezydenta USA Donalda Trumpa. Parler szybko zyskał miano “twittera konserwatystów”. Jak się okazało, serwis był wykorzystywany także podczas zamieszek na Kapitolu 6. stycznia 2021 roku.

Google, Apple i Amazon bronią swojego regulaminu

Według Google’a i Apple’a treści zamieszczane w serwisie Parler przekraczają granice i łamią regulaminy gigantów internetowych sprzedaży.  To właśnie pozwolenie użytkownikom na całkowitą wolność słowa jest przyczyną usunięcia aplikacji z Google Store i App Store. Zarówno Google, jak i Apple uważają, że Parler jest zbyt łagodny wobec swoich użytkowników. Na początku zastosowano ostrzeżenia o dostosowaniu działania aplikacji do obowiązujących regulaminów. Jednak później zdecydowano się na całkowite usunięcie Parlera.

Sądowa walka

W ślad za Google i Apple poszedł również Amazon, który ogłosił zaprzestanie udostępniania hostingu dla Parlera hostingu w chmurze Amazon Web Services od końca niedzieli czasu pacyficznego. Szefostwo zablokowanego serwisu skierowało do sądu pozew, uważając, że za decyzją Amazona stoi “polityczna niechęć” i plan wyeliminowania konkurencji na polu platform mikroblogowych.

Rzecznik Amazona w rozmowie z ABC News zapewnia, że powodem były jedynie publikowane na platformie naruszające warunki umowy wpisy.

„Amazon dostarcza technologię i usługi klientom z całego spektrum politycznego i szanuje prawo Parlera do samodzielnego decydowania o tym na jakie treści przyzwala. Jest jednak jasne, że na Parlerze jest wiele treści, które zachęcają i podżegają do przemocy wobec innych, a Parler nie jest w stanie lub nie chce szybko zidentyfikować i usunąć tych treści, co stanowi naruszenie naszych warunków korzystania z usługi” – oświadczył rzecznik.

John Matze, prezes Parlera, odpowiedział na zarzuty:

„Nasz zespół ciężko pracował, by stworzyć solidny zestaw wytycznych dla społeczności, które wyraźnie zabraniają treści podżegających do przemocy lub innych działań łamiących prawo. Pracowaliśmy jeszcze ciężej, aby stworzyć system, który angażuje naszą społeczność do szybkiego i przejrzystego egzekwowania tych zasad i usuwania zabronionych treści.”

Jednocześnie zaznacza, że Parler nie polega na algorytmach analizujących treści, ponieważ nie jest to aplikacja monitorująca.

W wywiadzie dla FOX News CEO Parlera zapewnił, że nie podda się bez walki, jednak przywrócenie aplikacji może zająć trochę czasu, gdyż dostawcy, z którymi się kontaktują odmawiają współpracy, dopóki Google i Apple nie wyrażą aprobaty dla serwisu.

2021 czy 1984?

Możnaby powiedzieć, że 2021 rozpoczynamy od Orwellowskiej cenzury rodem z “Roku 1984”. Kontrolowanie użytkowników to chleb powszedni wielkich serwisów społecznościowych. Użytkownicy Internetu na co dzień spotykają się z wszechobecną cenzurą ograniczającą wolność wypowiedzi. Na pewno na korzyść Parlera przemawia fakt, że nie korzystają z algorytmów monitorujących, a starają się stworzyć odpowiedzialną, stojącą na straży społeczność.

Autor; Ada Stachowicz

źródła wypowiedzi: telepolis.pl, forsal.pl

________________________________________________________