30 grudnia 2020

"Palm Springs" z inną wizytą w dniu świstaka

„Palm Springs” to produkcja wzbudzającą zainteresowanie „kinomaniaków” z kilku względów. Film nie miał jeszcze premiery kinowej w Polsce, gdyż ma to nastąpić na początku stycznia 2021. Ze względu na skomplikowaną sytuację związaną z ponownym otwarciem kin, seans możemy zrobić sobie w domu. Gdzie film jest więc dostępny, jako że nie ma jego oficjalnej kinowej premiery? Na platformie „Hulu” można obejrzeć ów film, który po festiwalu w Sundance 2019 jest najdroższą jej produkcją. Kosztował siedemnaście milinów dolarów i czterdzieści trzy centy i sumą zwiększona o centy sprawiła, że „Palm Springs” zostało najdroższym nabytkiem „Hulu”.

Ale o co tyle szumu? „Palm Springs” to produkcja, która jest pełnometrażowym debiutem reżyserskim Maxa Barbakova. Reżyser wcześniej mający w swoim dorobku artystycznym dokument „Moomy I ‘m a Bastard”. Scenarzystą również jest debiutant Andy Siara wcześniej pracujący z Barbakovem przy jego filmach krótkometrażowych. Projekt mógł więc szybko „zginąć” wśród bardzo dużej konkurencji wśród kina artystycznego w USA.  Tak się jednak nie stało i pozostaje zapytać; dlaczego?

„Palm Springs” jest filmem uniwersalnym skupiającym wiele różnych typów widowni. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Może być filmem na niedzielę dla rodziny z nastolatkami, gdyż niektóre tematy poruszane w nim mimo swojej komediowej formy nie są odpowiednie dla dzieci.  Fani komedii mają ubaw gwarantowany. Miłośnicy kina artystycznego natomiast docenią, jak reżyser Max Barbakov sprawnie porusza się między schematami i tworzy coś niezwykle przemyślanego i oryginalnego.

fot.kadr z filmu Palm Springs

Zarys fabuły jest prosty; Nyles (Andy Sandberg) jest lekkoduchem jadącym ze swoją dziewczyną na ślub, na którym ona jest świadkową. Główny bohater swoim podejściem życiowym szybko wpisuje się w sielankową atmosferę uroczystości. Mało tego imponuje wszystkim swoim przemówieniem na temat istoty życia; przemówieniem będącym później kluczowym elementem w całym filmie. Na weselu Nyles poznaje Sarah, drugą kluczową postać produkcji.

Ich relacja w tym filmie jest najważniejsza. Jest fantastycznie napisana przez scenarzystę Andiego Siarę. Widzimy sukcesywny rozwój więzi, zmieniające się postawy bohaterów wobec siebie w różnorodnych sytuacjach. Duet Sandberg-Milioti są „sercem” i „mózgiem” „operacji «Palm Springs»”. Wspaniałe kreacje, które ta dwójka aktorów nam zaserwowała, od razu przypadają widzowi do gustu.

Relacja ta, oczywiście jest poddana kluczowym zmianom na wręcz tysiące różnych wariantów a to przez sytuacje, w której dosłownie utknęli nasi bohaterowie. Znajdują się oni w pętli czasu i powtarzają ten sam dzień od nowa nawet mimo śmierci któregoś z nich. To doprowadza do wielu komicznych sytuacji oraz momentami wulgarnego i obscenicznego, lecz bardzo trafionego humoru sytuacyjnego.

Na drugim planie wcale nie jest gorzej. W produkcję udało się zaangażować J.K Simmonsa zdobywcę Oscara za rolą drugoplanowa męską w „Whiplash” Damina Chazelle’a. Jego rola wydaje się na początku jednowymiarowa -mściwy człowiek opętany paranoją zemsty na Nylsie, jednak rozwój sytuacji i próby rozwikłaniami zagadki pętli czasu diametralnie zmieniają postać Roy’a Simmosna. Okazuje się być on niespodziewanie tą osobą uświadamiającą Nylsowi o tym, jak powinien postąpić w kluczowym momencie filmu.

Świetna jest również Meredith Hagner jako Misty dziewczyna Nylsa, z którą wybiera się na ceremonie ślubną. Aktorka ma nie lada trudne zadanie.  Do sportretowania ma bowiem antypatyczną, stereotypową blondynkę mającą wybujałe ego i skłonności do zdradzania swojego chłopaka. Robi to na tyle przekonująco i zabawienie, że mimo jej antypatycznej postaci łatwo można ją polubić.

W przedstawieniu Misty pomaga również scenariusz Siary.  Scenariusz powoduje, że ujęcia z zapętlenia czasowego są mimo częstych powtórek kadrów zróżnicowane. Kiedy Misty jest na ekranie spodziewamy się wręcz czegoś nadzwyczaj komicznego.

Zdjęcia autorstwa Quena Tryna są absolutne wspaniałe. Idealnie ukazują tytułowe Palm Springs jako raj do przebywania. Wspaniałe widoki oraz rozbudowaną kolorystyka raz za razem przypominają o wyjątkowości miejsca, jakie obserwujemy sprzed telewizora.

fot.kadr z filmu Palm Springs

„Palm Springs” to produkcja najbardziej nietypowa wśród filmów. Mimo powielenia schematów z innych dzieł kinematografii jak wspomniany „Dzień świstaka” czy niektórych komedii romantycznych. Film działa poprzez znakomitych głównych, a także drugo i trzecio planowych aktorów. Scenariusz i reżyseria stoją na bardzo dobrym poziomie i nie przeszkadzają, wręcz usprawniają tą intersującą i zabawną historie.

„Palm Springs” jest seansem   dobrym, bo pokazuje, pod płaszczykiem kliszowej historii znacznie więcej.  Film uświadamia nas, że podejście lekkoducha nie jest czymś złym, lecz w niektórych sytuacjach nie przynosi zamierzonych skutków. Ukazana jest też walka człowieka z samotnością i zamknięciu w pozornym raju.

Mnogość wariantów decyzji podejmowanych przez bohaterów, odzwierciedla ludzkie błędy życiowe a ich powielanie poprzez pętlę czasu różne możliwości i dojrzewanie do właściwych decyzji. Na końcu „Palm Springs” jest też pięknym filmem o miłości pokazanej nieszablonowo, świeżo i intrygująco dla oglądających.

Ten Misz masz gatunkowy to absolutne „opus magnum” dla fanów komedii romantycznych, komedii oraz filmów niezależnych. Ten wspaniały obraz na długo zostanie w pamięci widza. Z niecierpliwością wyczekuje na kolejną współpraca Barbakow-Siera.

Moja ocena 8/10

Autor; Sebastian Kulesza

_________________________________