
Kiedy mężczyzna się złości, jest męski i zawsze ma na to, jakieś racjonalne usprawiedliwienie. Kiedy kobieta się złości, jest postrzegana jako “niezrównoważona frustratka”.
Dlaczego w ogóle się złościmy? Żeby mogła zaistnieć złość, najpierw musimy wyprojektować oczekiwania:
“on powinien się zachowywać w ten sposób…”
“moja żona powinna mnie bardziej doceniać…”
“moje dzieci powinny być takie, a siakie…”
“politycy powinni zajmować się tym i siamtym…”
“świat powinien wyglądać tak, a siak…”
Wszystko to opiera się o to, jak WEDŁUG NAS powinno, to wyglądać… Etymologia słowa “powinność”, zakłada w swym założeniu podświadomy “obowiązek” lub “nakaz”, oraz szuka sprawcy, czyli “winnego”.
Jeśli “sprawca” jest gdzieś “tam”, to ja jestem “usprawiedliwiony”, czyli “nie winny”. Zauważ, że cały ten schemat opiera się o paradygmat “ofiara i sprawca”.
Osoby, które uważają siebie za “usprawiedliwionych” (ofiary), w rzeczywistości znajdują racjonalne uzasadnienie “słusznego gniewu”.
Całkowite pomieszanie z poplątaniem. A więc osoba w gniewie jest tak naprawdę jedyną ofiarą, swej bezradności…
Trzeba mieć w sobie sporo uczciwości, aby przyznać się przed sobą: “nie radzę sobie z tym…” “myślałem, że to będzie wyglądać inaczej…”
I przede wszystkim: “to moje decyzje życiowe doprowadziły mnie do miejsca, w którym obecnie się znajduję…”
Wszystko to sprowadza się do odpowiedzialności za własne myśli, emocje i uczynki…
Choćbyś znalazł “chodzący ideał”, lub z nieba “zstąpił święty” i tak nadal nie zachowywałby się on w 100% według “Twojego widzimisię”…
Zawsze znajdzie się coś, co nie będzie Ci się w tym kimś podobać, ponieważ KAŻDY ma inne wewnętrzne wyobrażenie tego, co “powinno być”…
Autor; Karol Walczak
Photo by Noah Buscher on Unsplash