Nachalna propaganda próbuje przekształcić mój umysł w posłusznego androida, który sumiennie opłaca podatki, bierze kredyt, płaci mandaty, ubolewa nad drożyzną, ale z gracją płaci za chleb, masło, kawę, mleko i kilogram polskich jabłek spod Grójca.
Za mną starsza pani. W jej koszyku mała kajzerka i mały, tani kefir z półki produktów, którym za chwilę minie termin ważności.
Nachalna propaganda uczy mnie dumy z naszych sił zbrojnych, dumy z kościoła zawsze patriotycznego i narodowego, dumy z jakiś osiągnięć i dumy w ogóle z Polski, ale nie uczy wstydu.
Zagarniam swoje produkty i dumny z mojego dumnego narodu, zwycięzców spod Grunwaldu, Chocimia i Cudu nad Wisłą podążam wielce dumnym krokiem do domu, zapominając już nawet twarzy tamtej kobiety.
Dopiero wieczorem, gdy otwieram okno i wpuszczam trochę wstydu, orientuję się, że propaganda oducza mnie być ojcem, mężem, bratem, synem, empatycznym owocem wychowania rodziców, skorym do wyciągnięcia ręki po kumpla, który wspina się za mną albo po nieznajomą, żeby mogła łatwiej pokonać kilka schodów w życiu.
Uczy mnie natomiast jak być łajdakiem, zamyślonym w dumie własnej historii i rozmyślań o wielkości.
Uczy bić, pić i skandować wielkie hasła na wielkich stadionach.
Puszyć się przeszłością, która zapewnia nam wielkość tu i teraz oraz w najbliższym czasie.
Propaganda zabija w nas wszystko co piękne. Naszą dobroć, naszą skromność, miłość, przede wszystkim tę do ludzi, którzy modlą się do innych bogów, inaczej myślą, inaczej stawiają kroki na tym świecie i w innym kierunku.
Propaganda zabija nasze umysły, ale też unicestwia człowieka w ogóle. Nie ma bowiem nic gorszego od jadu, sączonego do ucha z konsekwencją węża w raju.
W końcu w naszej głowie wybucha, nienawiść, nacjonalizm, antysemityzm, komunizm, obozy, wysiedlenia, ludobójstwo i wiele innych rzeczy, spraw i zjawisk, z którymi człowiek nigdy się przecież nie urodził.
Autor/ zdjęcie: Jakub Urbański
_______________________