
Pielęgnowanie nienawiści nacjonalistycznych to stara sztuczka, którą stosowano we wszystkich sfabrykowanych konfliktach ostatnich trzydziestu lat.
Ale od czasu inwazji sił rosyjskich rozwód posunął się na skraj przepaści. Reszta kontynentu uwierzyła, że ponownie przeżywamy sterroryzownie Europy, tym razem przez barbarzyńskiego Putina.
Wołodymyr Zełenski czuje się upoważniony do „żądania” wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej poza jakąkolwiek procedurą przyjęcia.
„Wpuśćcie nas, jesteśmy tacy jak Wy”. Naprawdę? Warto zatem zwrócić uwagę na pewne mniej unijne aspekty, które składają się na tożsamość tego narodu. Kraj nękany przez niestabilność instytucjonalną, korupcję i przestępczość zorganizowaną.
Daleko, bardzo daleko od wartości państw założycielskich wspólnoty europejskiej po wojnie. Na Ukrainie przejście do pełnej demokracji i gospodarki rynkowej zostało utrudnione przez przestępczość zorganizowaną, osadzoną głęboko w strukturach państwowych.
Przestępczość zorganizowana w stylu włoskim, łącząca wejście w trzy strategiczne sfery: biznes, organy prawne i politykę. Znacząca przemoc, która towarzyszy przestępczości i korupcji, powstrzymuje napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych.
Od pewnego czasu, pod naciskiem administracji amerykańskiej, czyniono wysiłki, aby złagodzić nierówność w ocenie głównych wskaźników, takich jak wskaźniki Transparency International lub Grupy Zadaniowej ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (FATF). Ale pomimo tego pozornego liftingu Ukraina pozostaje w grupie najbardziej skorumpowanych narodów na świecie.
Co więcej, przed rosyjską inwazją, wielkim tematem aktualnym był kryzys instytucjonalny w odniesieniu do tego samego tematu: Przestępczość zorganizowana.
Skażenie organów państwa pozostało bez zmian, zarówno przed, jak i po wydarzeniach Pomarańczowej Rewolucji (2004-2005) czy Majdanu (2013-2014).
Przejście do kadry kierowniczej stopniowo uwalniającej się od „barbarzyńskiej” Rosji nie poprawiło jej sytuacji w zakresie odporności na przestępczość zorganizowaną. Według Globalnego Indeksu Przestępczości Zorganizowanej (Ocindex) w 2020 roku kryminalny wynik Ukrainy wyniósł 6,18 na 10. Kompletnie nieudany profil państwa.
Ukraińska tradycja mafijna, mafia odeska czy malińska, opisana przez Izaaka Babela na początku XX wieku, pod względem okrucieństwa i różnorodności jest porównywalna z najbardziej brutalnymi zbrodniami etnocentrycznymi na świecie.
Jej przystosowanie się do sowieckiej rzeczywistości nie tylko jej nie dławiło, ale ją wzmacniało. Wypełniła pustkę w gospodarce planowej czarnym rynkiem.
Po odzyskaniu niepodległości powróciła do swoich pierwotnych celów: handlu ludźmi i rozbudowy sieci handlu narkotykami, stając się uprzywilejowanym partnerem karteli latynoamerykańskich w zakresie sprzedaży broni. „Rosjanie” regularnie aresztowani za czyny związane z handlem narkotykami w Kolumbii, Argentynie, Brazylii to często Ukraińcy.
Stereotypowym ukraińskim handlarzem broni jest oligarcha Leonin Minim, który istnieje i faktycznie był zaangażowany w handel bronią za krwawo zdobywane diamenty w Sierra Leone.
Przejście od przestępczości zorganizowanej do polityki to kwestia osiągnięcia masy krytycznej, wymuszającej ewolucję: władza lokalna, minister, premier, prezydent. Leonid Kuczma i jego premier Pavel Lazarenko są z tego punktu widzenia postaciami wzorcowymi.
Na Ukrainie przestępczość rodzą oligarchowie, którzy z kolei popierają politykę i finansują organy ścigania, które działają jak milicja, ale milicja na usługach totalitaryzmu.
Służby te miały katastrofalne skutki w represjonowaniu demonstracji na Majdanie i w zabójstwach ludności rosyjskojęzycznej w Donbasie. Nawet dzisiaj działają po obu stronach ukraińskiego spektrum nacjonalistów.
Igor Wasiliewicz Kołomojski, oskarżony o finansowanie represji w Donbasie za pośrednictwem swojej bojówki, jest także właścicielem agencji produkcyjnej, w której pracował aktor Zełenski, obecny prezydent.Czterech najbogatszych ukraińskich oligarchów to Rinat Achmetow, Victor Pinczuk, Konstantin Jewago i już wymieniony Igorow Kołomojski.
Blisko związany z byłym prezydentem Petro Poroszenko. Ci oligarchowie i inni o mniejszej wadze utrzymują zmienne stosunki z Rosją. Z wyjątkiem Kołomojskiego, który zaciekle nienawidzi Rosji i uważa, że aneksja Krymu pozbawiła go kompleksu hotelowego Tavria Sanatorium. Ośrodek ten, był częścią majątku jego banku Privat Bank .Stawka oligarchów kształtuje i finansuje program polityczny Ukrainy, ale dostosowuje się także do ram geopolitycznych, tak jak ich ojcowie przed i po Związku Radzieckim.
Dzisiejsza kontrola instytucji i ich instrumentalizacja dla prywatnych celów bardziej niż kiedykolwiek obnaża słabości tego kraju. Poglądy na Rosję i Ukrainę oparte są na wizji charakterystycznej dla konfrontacji.
Ukraina ciążąca ku zachodniemu stylowi kojarzonemu w uproszczeniu z nowoczesnością i praworządnością, kontra rosyjska satrapia, tęskniąca za Związkiem Radzieckim .
Ostrzeżeniem powinny być choćby wskaźniki takie jak Transparency International, nie wspominając o aktach Interpolu, opisujących naród, któremu przewodniczy Wołodymyr Zełenski, jako jeden z najbardziej skorumpowanych narodów na świecie, stosujący metody tortur przez organy ścigania, co mogłoby już być kwalifikowane, przynajmniej według raportów HRMMU: „Zbrodnie udokumentowane przez Misję Obserwacyjną Praw Człowieka ONZ dla Ukrainy” – jako terroryzm państwowy. (raport dostępny).
Obecnie, narracja stała się jednostronna, nachalnie stronnicza, emocjonalna – generalnie nie na temat.
Trudno rozpoznać na portrecie przedstawianym w głównych mediach europejskich realny obraz narodu Ukrainy, na czele którego stoją postacie dla wszystkich enigmatyczne – zarówno przed, jak i po Majdanie.
Od Leonida Kuczmy, otoczonego przez nieuczciwych biznesmenów, przez Julię Tymoszenko i różne postacie z podziemia przestępczego, które długo absorbowały europejskie organy ścigania i sądownicze: takie jak Paweł Lazarenko.
I jeszcze Vadim Rabbinowicz, Wiktor Janukowycz i jego podejrzane relacje na najwyższym szczeblu, na przykład synem Joe Bidena, Hunterem.
Następnie, po Majdanie, ukraiński Robespierre, czyli chwilowy prezydent, Ołeksandr Turchinow i w końcu Petro Poroszenko. Ten sam chaos instytucjonalny, brak niezależnej służby sądowniczej, mylenie organów ścigania z milicją, milicji z przestępczością zorganizowaną, to wszystko nie tworzy etykiety „europejskości”. Ukraina jest w zasadzie, biorąc pod uwagę standardy zachodniej Europy, państwem upadłym.
Przeważa jednak obraz skrajnie uproszczony: ckliwy i naiwny: to, co robią, ich „ofiara”, jest dla Europy. Pomarańczowa Rewolucja, demonstracje na Majdanie, to wszystko było dla Europy. W rzeczywistości, specjaliści, analitycy, którzy dobrze znają realia na miejscu, uważają, że są to wojny klanów o władzę, instrumentalizacja różnych nienawiści, a przede wszystkim oportunizm służący określonym interesom zagranicznym wobec Rosji.
Do czasów inwazji rosyjskiej, przeciętnego obywatela Europy to nie obchodziło – to tandetne „poświęcenie”. Wojna stała się jednak punktem zwrotnym. Lata bezmyślnych prowokacji zakończyły się ciosem, a tego już nie sposób nie dostrzegać.

Napisałem już wcześniej, że być może dałoby się uniknąć otwartego starcia, ale wymagałoby to umiejętnych zagrywek dyplomatycznych: poczynając od fatalnej renegocjacji traktatu o dzierżawie Sewastopola na Krymie, poprzez bardziej klarowną politykę wobec większości rosyjskiej w Donbasie, po rezygnację z nierealnych (nawet dla NATO) aspiracji włączenia tego wielkiego sąsiada Rosji do wojskowych struktur atlantyckich.
Wymachiwanie szabelką w sprawie renegocjacji umowy o rezygnacji z broni jądrowej, to już tylko wisienka na torcie, który runął. W kraju, gdzie rządzą struktury oligarchiczne, czyli mafijne, największe ze wszystkich byłych republik sowieckich, kraje zachodnie rozprowadzają obecnie broń na oślep. Sytuacja może bardzo szybko wymknąć się spod kontroli.
Uproszczona narracja w mediach jest tak prymitywna, że mógłbym dziwić się inteligentnym ludziom, którzy mają siłę opiniotwórczą i wykorzystują ją w tak głupi sposób. Jednak po narracji covidowej – niewiele mnie już zdziwi. Rosja na wojnie to nie Stany Zjednoczone lub NATO.
Nie może przez pomyłkę zbombardować szpitala, jak armia amerykańska pod kierunkiem laureata pokojowej Nagrody Nobla, nie może też przez pomyłkę zbombardować ambasady chińskiej w Belgradzie ani też, podobnie jak sojusznik z Arabii Saudyjskiej, ponownie w tym tygodniu, przy całkowitej obojętności świata, zbombardować (nadal przez pomyłkę) więzienie w Jemenie i zabić wszystkich mieszkańców, głównie Huti.
Rosja nie może przez pomyłkę zrównać z ziemią całej wioski w Iraku lub w Afganistanie ani zmasakrować cywilnego konwoju w Kosowie, bo Rosja przegrała wojnę informacyjną bardzo dawno temu. Nie ma prawa do żadnych błędów – niezależnie czy są to błędy czy świadome zbrodnie wojenne.
Zawsze będzie to opcja numer dwa. Niezależnie od nieuchronnych ofiar cywilnych na skonfliktowanym terytorium, jak zwykle, rachunek zapłacą wszyscy Europejczycy, w taki czy inny sposób. Sankcje już nie działają.
Na Rosję nałożono więcej sankcji niż wszystkie „zbójeckie” państwa na świecie razem wzięte. Efekt psychologiczny i polityczny pozostaje niezauważony, przynajmniej w perspektywie szybkiej katastrofy humanitarnej.
Ukraina stała się ofiarą cynicznej polityki Bidena, może jego doradców – taka zabawa bezpieczeństwem obywateli ukraińskich i może także rosyjskich – ale po co? Aby wyborcy w USA zapomnieli o upokorzeniu w Afganistanie?
Nie wierzę, że zmierzamy w kierunku wojny światowej, ale Europa znajduje się w uścisku wojny gospodarczej, wojny energetycznej. Ktoś się na tym wzbogaci, a ktoś za to zapłaci. Nietrudno odgadnąć, kto będzie płatnikiem.
Autor; Roman Pleszyński
________________________________