
Ziarno mogło zostać zasiane już w 2014 roku, kiedy ówczesny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz , pragnący zacieśnić więzi z Rosją, został obalony i zastąpiony przez prozachodniego Petra Poroszenkę.
Rosjanie i nie tylko oni, oskarżali Unię Europejską o udział w tym powstaniu, co pokrywało się z polityką NATO skierowaną na Wschód.
Może jednak wcześniej?
Może w 1954 roku, kiedy ówczesny przywódca Związku Radzieckiego Nikita Chruszczow przekazał kontrolę nad Krymem z Moskwy do Kijowa.
Sześćdziesiąt lat później, kiedy Putin wysłał swoje wojska na półwysep w 2014 roku, czuł, że naprawia stosunkowo niedawny akt administracyjnej głupoty.
Uważał, że nie ma wyboru.
Dlaczego? Krym jest bardzo ważny dla Rosji. Port Sewastopol jest nie tylko siedzibą rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, ale także jedynym portem, do którego dostęp ma Rosja, który nie zamarza zimą.
Do 2014 roku musiała wynajmować go od sąsiada. Po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości od Rosji w 1991 roku, podpisanie traktatu rozbiorowego i zakończenie negocjacji w sprawie podziału majątku wojskowego między nimi zajęło sześć lat.
Rosyjska Flota Czarnomorska mogła operować z części ówczesnego ukraińskiego portu na mocy umowy dzierżawy, która miała obowiązywać do 2017 roku, kiedy miała zostać renegocjowana.
Jednak w 2008 roku, podczas prezydentury Wiktora Juszczenki, ukraiński rząd oświadczył, że dzierżawa nie zostanie przedłużona, a rosyjska flota będzie musiała opuścić Sewastopola do 2017 roku.
To na pewno mogło wpłynąć na ostateczną decyzję Putina o odzyskaniu kontroli nad Krymem. Zachód postrzegał aneksję jako nie dający się obronić akt ekspansjonizmu, mimo że parlament Krymu już w marcu 2014 roku głosował za oderwaniem się od Ukrainy i przystąpieniem do Federacji Rosyjskiej.
Rosja postrzegała to jako kwestię bezpieczeństwa narodowego. Putin na konferencji prasowej w Moskwie z premierem Węgier Viktorem Orbanem, powiedział, że jako przyszły członek NATO Ukraina znów może poczuć się ośmielona do eksmisji Rosji z Krymu.
Zapytał, czy Zachód rozważył implikacje takiego działania? „Czy mamy iść na wojnę z blokiem NATO?” powiedział Putin. „Czy ktoś o tym pomyślał? Najwyraźniej nie.”
Putin powiedział Rosjanom, że Kijów nigdy nie wybaczy mieszkańcom Krymu i Sewastopola wyboru zjednoczenia z Rosją. Zachód oczywiście odrzuca jego oskarżenia i mocno wierzy, że Krym powinien wrócić pod kontrolę Ukrainy.
Akcja Rosji wciąż jest postrzegana jako nielegalna aneksja półwyspu, chociaż referendum , które odbyło się wkrótce potem, pokazało, że większość jej obywateli aprobowała tę akcję.
Nalegania, aby Rosja zwróciła terytorium Ukrainie, można porównać do żądania, aby Stany Zjednoczone przekazały Meksykowi Arizonę, Kalifornię, Nowy Meksyk, Teksas, Kolorado, Nevadę i Utah, które zostały nabyte w wyniku wojny, która rozpoczęła się po aneksji przez USA Teksasu.
Meksyk utracił wówczas 55 procent swojego terytorium. Wojna meksykańsko-amerykańska z lat 1846-1848 kosztowała życie dziesiątki tysięcy żołnierzy po obu stronach, podczas gdy na Krymie zginęło tylko sześć osób.
Ponadto, w przeciwieństwie do Amerykanów, którzy nie mieli żadnych historycznych roszczeń do tych terenów, roszczenia Rosji do Krymu sięgają 1783, kiedy został on zaanektowany za panowania Katarzyny Wielkiej .
Ostrzeżeniem była na pewno rosyjska inwazja na Gruzję w 2008 r., po tym, jak Rosja stwierdziła, że była republika radziecka stara się zostać członkiem NATO. Mimo wygranej w tym konflikcie, Rosja nie utrzymała swojej obecności w Gruzji i nadal nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z sąsiadem.
Mimo to zapewniła niepodległość dwóm separatystycznym regionom Abchazji i Osetii Południowej, tak jak teraz stara się to zrobić z Donieckiem i Ługańskiem na Ukrainie.
Również tym razem Putin powiedział Rosjanom i światu, że „w naszych planach nie ma okupacji ukraińskich terytoriów”, chociaż prawie na pewno nie myślał o tych dwóch regionach ani o Krymie. Poczynając od prezydenta USA George W. Busha, zaczęła się promocja polityki rozszerzenia NATO na Wschodzie aż do granicy rosyjskiej.
Tylko głupcy pozostaliby na to obojętni. Putin: „Teraz oni [Ukraińcy] ponownie twierdzą, że zdobędą broń nuklearną.
Nie pozwolimy, aby tak się stało”. Putin miał na myśli przemówienie, jakie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wygłosił na konferencji bezpieczeństwa w Monachium 19 lutego, stojąc obok wiceprezydent USA Kamali Harris. Zełenski zagroził unieważnieniem „Memorandum Budapesztańskiego ” z 1994, które było porozumieniem, w ramach którego Ukraina zrezygnowała z trzeciego co do wielkości arsenału nuklearnego na świecie po rozpadzie Związku Radzieckiego, w zamian za gwarancje bezpieczeństwa.
„Dzisiaj nie mamy ani broni, ani zabezpieczeń” W odpowiedzi Putin: „To jest realne zagrożenie nie tylko dla naszych interesów, ale dla samego istnienia naszego państwa, jego suwerenności – to jest właśnie ta czerwona linia, o której mówiono wiele razy.
Przeszli przez nią.”Zełenski udał się do Monachium, aby szukać wsparcia i pomocy dla swojego kraju, ale sugerując, że chciałby zapewnić Ukrainie zdolność do uderzenia nuklearnego – i to pod flagą NATO – postawił sprawę na ostrzu noża, a kto wie czy nie przypieczętował losu Ukrainy dążącej do niezależności od Rosji.
Może i przypieczętował własny los. Jeżeli to się sprawdzi, to była to katastrofa dyplomatyczna o niewyobrażalnej skali. Spróbujmy zrozumieć (nie usprawiedliwić) skrajną reakcję Moskwy na jego oświadczenie, cofając się do roku 1963 i paniki, jaka wybuchła w Stanach Zjednoczonych, gdy Związek Radziecki próbował rozmieścić na Kubie pociski nuklearne średniego i dalekiego zasięgu.
Prezydent John F. Kennedy otrzymał ogromne pochwały za pokojowe rozwiązanie tego, co stało się znane jako kryzys kubański, podczas gdy Putin wybrał inwazję.
Uważam, że Kennedy jednak przegrał, bo część umowy, jaką zawarł z Chruszczowem, polegała na zezwoleniu na kontynuację reżimu komunistycznego na Kubie w otwartym sojuszu wojskowym z ZSRR.
Ten kompromis doprowadził do ogromnej liczby ofiar, ponieważ Moskwa wykorzystała swojego nowego satelitę w Hawanie do bezkarnego eksportu marksistowskich rewolucji do Ameryki Południowej, Środkowej i Afryki.
Siły kubańskie toczyły wojny w Algierii, Angoli, Mozambiku, Beninie, Republice Konga, Egipcie, Ghanie, Gwinei, Mali i w znacznej części Ameryki Południowej i Środkowej. Putin świetnie pojął, że to podobne niebezpieczeństwa, jakie jego administracja może napotkać, jeśli Ukraina przystąpi do NATO – i to nie tylko z powodu posiadania bomb atomowych.
Jako były członek KGB, może również obawiać się, że NATO wykorzysta tak wielki i bliski Rosji kraj, jako bazę do siania niezadowolenia w całej Rosji.
Być może, zamiast tak mocno naciskać na przystąpienie Ukrainy do NATO, można było uniknąć wojny, gdyby Zachód uznał historyczne roszczenia Rosji do Krymu (są raczej oczywiste) i starał dystansować od jakichkolwiek aluzji co do możliwości przywrócenia na Ukrainie broni jądrowej.
Cofnijmy się do 1996 roku, kiedy George F. Kennan, jako architekt początkowej polityki USA w okresie zimnej wojny, nazwał ekspansję NATO na terytorium byłego Związku Radzieckiego „strategiczną pomyłką o potencjalnie epickich proporcjach” i „najbardziej fatalnym błędem amerykańskiej polityki w całą erze po zimnej wojnie.
Czy właśnie za ten błąd Ukraińcy płacą dziś własną krwią? Stanom Zjednoczonym zależy na osłabieniu Rosji, a faktycznym celem jest wojna handlowa z Chinami. Rosja wyrzucona z gry, to atut dla Amerykanów, bo jej sojusz z Chinami jest Waszyngtonowi nie na rękę. Jeżeli można go podkopać kompromitacją Putina na Ukrainie, to dlaczego nie spróbować?
Przecież NATO od początku wie, że nie jest w stanie pomóc Ukrainie zaangażowaniem swoich sił bojowych, a pomoc ekonomiczna i militarna, niestety może się okazać niewystarczająca, w najlepszym wypadku – bardzo kosztowna dla wszystkich – szczególnie dla Ukrainy i Rosji.
Eskalacja militarna z udziałem NATO doprowadziłaby do konfliktu o skutkach nieobliczalnych, zatem Ukraina została sam na sam z niedźwiedziem.
Pewnie, że ideałem byłby świat, w którym każdy może sobie ustawić rakiety jądrowe gdzie chce, niekoniecznie z zamiarem ich wystrzelenia na kogokolwiek. Wszyscy mogą sobie dobierać takich sojuszników, na jakich mają ochotę.
Gruzja, Ukraina wstępuję do NATO, jeśli chcą, to sobie postawią amerykańskie rakiety z głowicami nuklearnymi – mają do tego prawo, jako kraje niezależne … bla bla bla …Niestety, taki świat nie istnieje i nigdy nie istniał, nie tylko na Wschodzie. Putin nie jest tu żadnym wyjątkiem.
Zdesperowany Zełenski prosi o natychmiastowe członkostwo Ukrainy w U.E., oczywiście koniecznie NATO … Propagandowo brzmi pięknie, realnie to kolejny kij w mrowisku. Skutki? Zobaczymy.
Autor: Roman Pleszyński