
Czyli w praktyce zwalnia te towary z podatku VAT.
Jednocześnie ustawa nakazuje przy kasie rejestrującej w lokalu, w którym dokonywana jest sprzedaż tych towarów zamieszczenie czytelnej informacji, że od dnia 1 lutego 2022 r do dnia 31 lipca 2022 r dla towarów spożywczych obowiązuje stawka podatku od towarów i usług obniżona do wysokości 0%.
Czyli zobowiązuje się sprzedawców, żeby okłamywali swoich klientów, ponieważ ustawa wyraźnie określa treść tej informacji cyt – „dla towarów spożywczych”.
Tymczasem stawki VAT zostają obniżone tylko dla towarów dla których dotychczas obowiązywała stawka 5% a nie dotyczy to wszystkich towarów spożywczych.
Użycie więc ogólnego określenia „towary spożywcze” jest cyniczną i perfidną manipulacją a wręcz jawnym oszustwem.
Ponieważ stawki VAT na towary spożywcze, które są objęte stawką 8% i 23% pozostaną na tym samym poziomie.
Jednak klienci będą obwiniać sprzedawców o to, że ceny niektórych towarów spożywczych jeśli nawet nie wzrosną, to pozostaną na tym samym poziomie.
Oczywiście w ustawie jest to pokrętnie określone w taki sposób, żeby zwykły obywatel tego nie zrozumiał.
Ponieważ można tam przeczytać, że konkretnie stawka na energię elektryczną wynosi 5%, na benzynę i inne paliwa na 8%, natomiast w przypadku towarów spożywczych nie wykazuje się w prosty sposób, że chodzi o towary, które dotychczas były opodatkowane stawką 5%, tylko przedstawia się to w sposób następujący – „towarów spożywczych wymienionych w poz. 1–18 załącznika nr 10 do ustawy, innych niż klasyfikowane według Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług w grupowaniu usługi związane z wyżywieniem (PKWiU 56)
”Czy wszyscy już wiedzą o co chodzi w tym zapisie?
Jeśli to połączyć z ostatnią wypowiedzią Morawieckiego, który wprost żąda, żeby sprzedawcy obniżyli ceny o 5%, wskazuje to na zorganizowaną akcję marketingową, która ma na celu skierowanie odpowiedzialności za podwyżki cen na sprzedawców.
Jak widać jest to perfidne działanie, które po raz kolejny pokazuje, że rząd nie zajmuje się zarządzaniem, tylko marketingiem i kreowaniem własnego wizerunku.
Już dzisiaj widzę na Twitterze, że politycy związani z partią rządzącą uprawiają to kłamstwo używając ogólnego określenia „produkty spożywcze”, co jest nieprawdą, ponieważ na przykład na kawa, czekolada i wiele innych produktów VAT pozostaje w tej samej stawce.
Celem tego działania nie jest również poprawa bytu Polaków i walka z inflacją, bo ani byt Polaków w ten sposób się nie polepszy ani nie usunie przyczyn inflacji.
Poza tym to nie Morawiecki będzie decydował o tym jakie będą ceny w sklepach, tylko zdecyduje o tym rynek.
W czasie kiedy podnosi się ceny gazu o 58% i więcej, ceny energii elektrycznej o 24% a obniża VAT czasowo o 5%, wymaga się obniżenia cen.
Co prawda obniżka VAT o 5% wpływa bezpośrednio na cenę towaru, natomiast podwyżki cen gazu i energii elektrycznej wpływają na nią pośrednio ale biorąc pod uwagę wysokość tych podwyżek oraz fakt, że od stycznia 2022 następuje kumulacja wzrostu innych kosztów przedsiębiorców, takich jak podwyżka wynagrodzeń, podwyżka podatków spowodowana Polskim Ładem, inne niekorzystne zmiany związane z Polskim Ładem i ogólnie pojęta inflacja, która powoduje wzrost wszelkich innych kosztów prowadzenia działalności nie należy zakładać, że wyniku tego nastąpi automatyczna obniżka cen.
Dzisiaj nie można zakładać a tym bardziej żądać tego żeby ceny zostały obniżone tylko dlatego, że pan Morawiecki sobie tego życzy.
Żeby zrozumieć jak kształtuje się cena jednego produktu prześledźmy drogę od producenta do końcowego sprzedawcy na przykładzie zwykłej marchewki.
Producent marchewki, którego nazwijmy tutaj umownie „rolnikiem” zajmuje się uprawianiem tego warzywa albo jeszcze kilku innych zwykle na dużych plantacjach dlatego, że na skutek dużej konkurencji nie tylko krajowej ale również światowej uprawianie warzyw na małych plantacjach nie jest opłacalne.
Dlatego, że kupując chociażby maszyny rolnicze w większym stopniu wykorzysta je na dużej plantacji, niż na małej, co z kolei przekłada się na cenę produktu.
Jednak ten rolnik również żyje w tej samej rzeczywistości co wszyscy inni Polacy i jego również dotykają podwyżki cen wszystkiego czego używa do produkcji, więc tylko z tego powodu musi inaczej skalkulować cenę marchewki przy najbliższej sprzedaży, ponieważ wzrosły koszty jej produkcji.
Jednocześnie trzeba wziąć pod uwagę, że ten rolnik również ma rodzinę, którą musi utrzymać i również dokonuje zakupów w sklepach, w których rosną ceny.
Tak więc jak wszyscy obywatele tego kraju będzie chciał uzyskać większy dochód ze sprzedaży, przynajmniej o wartość inflacji. Poza większymi kosztami produkcji do ceny marchewki wędzie musiał więc doliczyć swoją marżę zwiększoną co najmniej o poziom inflacji.

Już więc na tym etapie cena marchewki wzrasta o około 8-10%. Następnie rolnik musi tę marchewkę sprzedać.
Jednak nie sprzedaje jej bezpośrednio do sklepu dlatego, że wymaga to dużych nakładów logistycznych co z kolei musiałoby zwiększyć znacznie cenę marchewki.
Sprzedaje więc tonę marchewki firmie, która zajmuje się konfekcjonowaniem i przetwórstwem warzyw.
Marchewkę trzeba zapakować w worki, lub w inne opakowania jako jeden produkt, lub w zestawie z innymi warzywami.
Dlatego właśnie powstały takie firmy, które kupują duże ilości warzyw od rolników i następnie je konfekcjonują i przechowują, zanim trafią do sklepu.
Rynek wymusił tego rodzaju działanie ze względu właśnie na cenę, ponieważ gdyby każdy z rolników sam się tym zajmował, to cena marchewki w sprzedaży detalicznej byłaby dwa razy wyższa.
Firma zajmująca się konfekcjonowaniem warzyw musi przewieźć tę kupioną tonę marchewki od rolnika do swojego zakładu. Należy pamiętać, że właściciel tej firmy zapłacił tę partię marchewki już drożej niż za poprzednią dostawę.
Wynajmuje więc firmę transportową dlatego, że utrzymywanie własnego transportu nie jest opłacalne, ponieważ nie byłby w pełni wykorzystany a to z kolei spowodowałoby większe koszty działalności i tym samym konieczność sprzedaży marchewki po znacznie wyższej cenie.
Firma transportowa jako, że się specjalizuje w przewozach wykorzysta samochód przez 24 godziny na dobę, więc koszt transportu w jej wykonaniu jest znacznie tańszy.
Tutaj warto się na chwilę zatrzymać.
Bardzo często możemy słyszeć o tym, że wzrost ceny paliwa powoduje wzrost cen towarów, więc warto bardziej szczegółowo to wyjaśnić.
Co składa się na koszt transportu?
Firma kalkulując cenę przewozu towaru zwykle bierze pod uwagę masę towaru, który ma przewieźć i ustala koszt jego przewozu na odległość jednego kilometra. Czyli ustala cenę przewozu danego towaru za jeden kilometr.
Na tę cenę składa się koszt amortyzacji samochodu, który firma musi kupić i tę wartość rozkłada na przewidywalne lata jego eksploatacji.
Dolicza do tego koszty napraw i konserwacji samochodów, utrzymanie bazy, w której te samochody są parkowane.
Uwzględnia też w cenie wynagrodzenia kierowców, które są istotnym elementem tej ceny.
Biorąc pod uwagę obecny wskaźnik inflacji, na początku roku kierowcy domagają się podwyżek, ponieważ wzrosły im koszty utrzymania.
Z tego tylko względu znacznie wzrasta koszt wykonania usługi transportowej.
Na bieżąco firma musi brać pod uwagę cenę paliwa, które chyba jest podstawowym kosztem w tej usłudze i jeśli cena paliwa rośnie, tym samym rośnie koszt przewozu.
Do tych wszystkich kosztów firma dolicza swoją marżę, która nazywa się „marżą handlową”, w której zawiera swój zysk. Jako, że właściciel takiej firmy tak jak rolnik jest również konsumentem i również wzrosły koszty utrzymania jego rodziny powiększa swoją marżę co najmniej o wartość inflacji.
Tym samym biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę, koszt przewozu będzie dzisiaj większy, niż koszt przewozu poprzedniej partii towaru.
Jak wpływa koszt transportu na koszt towaru? Dla firmy transportowej nie ma znaczenia, czy przewozi tonę marchewki, czy tonę złota, natomiast ma to znaczenie dla sprzedawcy towaru.
Przyjmijmy, że tona marchewki kosztuje 700 zł, a koszt jej transportu na określoną odległość kosztuje 50 zł.
Czyli koszt zakupu tony marchewki po dodaniu ceny transportu będzie wynosił 750 zł, co oznacza, że koszt transportu spowodował na tym etapie wzrost jej ceny o około 7%.
Jaki będzie natomiast koszt przewozu na taką samą odległość tony złota, gdzie wartość tony złota wynosi około 230 mln zł.?
Taki sam, jednak będzie miał zupełnie inny udział w cenie towaru.
Nie będę tego wyliczał, ponieważ koszt 50 zł po doliczeniu do kwoty 230 mln w praktyce nie spowoduje żadnej zmiany w cenie złota.
Może się również zdarzyć, że cena transportu danego towaru będzie większa niż wartość przewożonego towaru.
Na przykład tona kruszywa drogowego będzie kosztować 30 zł, ponieważ kamień jest bardzo tani, natomiast jest niezbędny do budowy dróg.
Natomiast dróg nie buduje się w pobliżu kopalni kruszyw, więc czasem trzeba go transportować na bardzo duże odległości.
Może więc się zdarzyć, że cena transportu tego kamienia będzie większa nawet o kilkaset procent, niż wartość przewożonego ładunku.
Czyli sam koszt przewozu powoduje wzrost ceny towaru ceny o kilkaset procent.
Tutaj dochodzimy do kluczowego wniosku – udział kosztu transportu w cenie towaru jest uzależniony od ceny przewożonego towaru.
Czyli, im towar jest tańszy, tym udział kosztów transportu ma większy wpływ na jego cenę.
Tak więc, jeśli wzrasta cena paliwa, to bardziej to zauważymy w cenie marchewki, niż np. w cenie szynki.
Dochodzimy więc do momentu, kiedy tona marchewki zostaje dostarczona do firmy przetwórczej, gdzie koszt jej zakupu ponownie wzrasta o koszt transportu.
Do kosztu transportu należy doliczyć koszty załadunku i rozładunku, ponieważ marchewka nie załaduje się a ni nie rozładuje sama i ktoś tę pracę musi wykonać, za co trzeba zapłacić.
Przed zapakowaniem marchewkę należy umyć, klient nie chce kupować marchewki pobrudzonej ziemią, w której rosła.
Po umyciu i zważeniu okazuje się, że zakupiona marchewka waży już tylko 980 kg, ponieważ w czasie mycia została wypłukana z niej ziemia.
To oznacza, że w przeliczeniu na kilogramy koszt jednego kilograma wzrósł o około 2%.
Następnie należy przeprowadzić jej selekcję, czyli oddzielić zdrowe warzywa od chorych i uszkodzonych.
Po tej operacji okazuje się, że zakupiona marchew waży już tylko 900 kg. Co oznacza, że koszt zakupu jej kilograma wzrósł o kolejne około 8%.
Następnie marchew należy zapakować częściowo w worki a częściowo w inne opakowania takie jak woreczki foliowe lub tacki, lub umieścić je w opakowaniach z innymi warzywami.
Tutaj dochodzi nam więc koszt opakowań, który należy doliczyć do ceny jej zakupu. Jednak znacznie większym kosztem niż koszt opakowania jest koszt pakowania towaru.
Koszt pakowania marchewki do worka jest znacznie wyższy, niż koszt samego worka.
Trzeba wziąć pod uwagę, że w związku z inflacją ceny opakowań znacznie wzrosły, co firma przetwórcza będzie musiała uwzględnić przy kalkulacji ceny.
Tę całą pracę wykonują częściowo maszyny a częściowo ludzie. Firma więc będzie musiała uwzględnić w cenie koszt amortyzacji maszyn i koszt wynagrodzeń pracowników.
Z powodu inflacji, podobnie jak w firmie transportowej pracownicy domagają się podwyżek płac. Tę podwyżkę firma będzie musiała uwzględnić w cenie sprzedaży marchewki co powoduje po raz kolejny wzrost kosztu jej sprzedaży.
Marchewkę w naszym klimacie zbiera się tylko raz w roku, natomiast kupujemy ją przez cały rok.
To oznacza, że jest gdzieś przechowywana. Firma, która kupiła marchewkę od rolnika zwykle zajmuje się również jej magazynowaniem.

Jednak wymaga to utrzymywania określonej temperatury w magazynie. Zimą trzeba taki magazyn ogrzać, natomiast latem schłodzić.
Jeśli do ogrzewania używa się gazu, to oznacza, że ostatnia podwyżka będzie musiała być uwzględniona w cenie sprzedaży.
Natomiast latem firma poniesie większe koszty klimatyzacji i wentylacji na skutek podwyżki cen energii elektrycznej.
Do tych wszystkich kosztów firma dolicza swoją marżę handlową, którą również musi zwiększyć za względu na wysoką inflację.
To wszystko powoduje, że sprzedając wcześniej magazynowaną i zapakowaną marchewkę firma będzie musiała ustalić cenę znacznie wyższą niż przy poprzednio sprzedanej partii.
Od tej firmy towar następnie kupuje hurtownik za określoną cenę. Tutaj znów pojawia się firma transportowa, ponieważ towar trzeba przewieźć do hurtowni.
Koszt zakupu marchewki przez hurtownika zwiększa się więc o koszt kolejnego transportu.
Hurtownik następnie dolicza do tej ceny inne swoje koszty, czyli koszt magazynowania, transportu do końcowego klienta, koszt wynagrodzeń pracowników, energii elektrycznej itp.
Do tak ustalonego kosztu zakupu dolicza swoją marżę handlową powiększoną o inflację.
Od hurtownika towar kupuje sprzedawca, którego nazwijmy tutaj „sklepikarzem”. Sklepikarz jest końcowym elementem całego procesu, który nazywa się „łańcuchem dostaw”.
Zanim jednak sprzeda towar konsumentowi musi skalkulować jego cenę.
Co weźmie pod uwagę?
Pierwszym i najważniejszym elementem jest koszt zakupu towaru, do którego dolicza swoją marżę handlową.
W tej marży zawiera koszty prowadzenia sklepu, takie jak wynajem lokalu, wynagrodzenia pracowników, koszty ogrzewania i energii elektrycznej.
Ponieważ z początkiem roku te koszty znacznie wzrosły tak więc musi naliczyć większą marżę handlową, w której mieści się również jego zysk, który ze względu na inflację również musi zwiększyć.
W ten sposób powstaje ostateczna cena, za którą kupujemy towar w sklepie, przy uwzględnieniu tych wszystkich czynników.
Ktoś może powiedzieć, że przecież można wyeliminować jeden proces z tego łańcucha i wtedy będzie taniej. Nic podobnego. Będzie znacznie drożej.
Można sobie wyobrazić, że np. sklepikarz kupi kilka worków marchewki bezpośrednio od przetwórcy.
Tylko, że koszt transportu kilku worków marchewki jest relatywnie znacznie większy, niż koszt przewozu jednej tony, przy czym zwykle taka przetwórnia znajduje się w innej miejscowości albo w innym województwie.
Ten system jest najtańszy, ponieważ na rynku wszyscy starają się być konkurencyjni i poszukują sposobu na zmniejszenie kosztów.
Tutaj trzeba dodać, że ci wszyscy uczestnicy rynku są przedsiębiorcami i zgodnie z Nowym Ładem od tego roku będą płacić większe podatki dochodowe, co również będą starać się uwzględnić w cenie produktów.
Jak widać kształtowanie się końcowej ceny produktu zależy od bardzo wielu czynników i najmniejszy wpływ na cenę ostateczną ma właśnie sklepikarz.
Ponieważ dla sklepikarza 95% wszystkich kosztów działalności stanowi koszt zakupu towarów handlowych a pozostałe 5% są to inne koszty związane z prowadzeniem działalności.
Jeśli np. sklepikarz sprzedaje towar za 5 zł i 20% tej ceny stanowi jego marża handlowa, to oznacza, że jego marża na tym towarze wynosi 1 zł.
Jeśli więc sprzedawca podnosi swoją marżę o 10% ze względu na inflację to oznacza, że cena tego towaru wzrasta o 10 groszy i kosztuje on 5,10 zł.
Tyle, że sprzedawca nie podnosi marży z dnia na dzień, tylko zwykle dzieje się to w przeciągu roku.
Czyli średnio miesięcznie cena towaru wzrasta o mniej niż 1 grosz.
Jeśli więc w ciągu roku cena towaru wzrosła o 20%, to oznacza, że jest to związane z innymi czynnikami, głównie z wyższą ceną zakupu towaru a nie wzrostem marży sprzedawcy.
Politycy próbują po raz kolejny skłócić Polaków.
Tym razem sklepikarzy z ich klientami, sugerując, że wzrost cen będzie winą sklepikarzy, którzy będą chcieli więcej zarobić, co jest absolutną nieprawdą.
Sklepikarz nie ma żadnego wpływu na ustalanie ceny przez innych uczestników łańcucha dostaw.
Czego więc możemy się spodziewać w najbliższym czasie?
Ostatniego dnia stycznia sklepikarze będą musieli przeprogramować kasy fiskalne, które nie będą naliczać 5% VAT na niektóre towary.
Możemy się więc spodziewać, że cena niektórych towarów 1 lutego będzie niższa o 5%.
Natomiast VAT jest tylko jedną z części składowych ostatecznej ceny towaru i po kumulacji kosztów przedsiębiorców należy się spodziewać, że w kolejnych okresach te ceny będą rosły i będą zależne będą od tego jakie ceny zapłacą sklepikarze za kolejne dostawy towaru.
Trzeba wziąć po uwagę, że podwyżki cen gazu, energii, wynagrodzeń i podatków nie przełożą się z dnia na dzień na podwyżki cen towarów.
Po pierwsze, z tego powodu, że nie wszyscy już otrzymali faktury za gaz i energię i jeszcze nie wiedzą jakie to będą kwoty.
Po drugie dlatego, że sprzedawcy funkcjonują w warunkach konkurencji i w pierwszym etapie będą starać się obniżyć koszty prowadzenia działalności.
Być może niektórzy zwolnią część pracowników i przerzucą ich obowiązki na pozostałych, zmieniając organizację pracy, lub poszukają innych rozwiązań.
Dopiero po tym zaczną kalkulować na ile muszą podnieść ceny, żeby ich działalność była opłacalna. Przy czym to również nie zdarzy się z dnia na dzień, ponieważ na rynku wszyscy się wzajemnie obserwują i będą to uzależniać od tego co zrobi konkurencja.
Należy się więc spodziewać, że ten proces będzie rozłożony na kilka miesięcy, ponieważ również dopiero za miesiąc przedsiębiorcy będą wiedzieć o ile większe zapłacą podatki z powodu Polskiego Ładu.
Kulminacji można się spodziewać około połowy roku.
Na tym jednak nie koniec.
31 maja 2022 kończy się okres obowiązywania obniżonej akcyzy na paliwa, co spowoduje wzrost kosztów transportu i jak wyżej wykazywałem, będzie to skutkować podwyżką cen towarów.
Kluczową datą jest jednak 1 września 2022 r. Ponieważ obniżka VAT jest sezonowa i ma trwać do 31 lipca 2022.
Tak więc 31 lipca sklepikarze ponownie będą musieli przeprogramować kasy fiskalne i 1 września zobaczymy ceny wyższe o 5% z dnia na dzień i nie będzie powodu, żeby one były niższe, ponieważ te 5% VAT sklepikarz musi odprowadzić do urzędu skarbowego i nie wyłoży tego z własnej kieszeni.
Kogo obwiną nieświadomi klienci za nagły wzrost cen, przy obecnej propagandzie rządowej?
Ponownie sklepikarzy. Po raz kolejny więc politycy nie zaprzątają sobie głowy tym jak rozwiązać ten problem, tylko swoją energię tracą na to, żeby jak najbardziej odsunąć od siebie odpowiedzialność za ten stan rzeczy a przecież to politycy a nie sklepikarze zarządzali tym krajem przez ostatnie 6 lat.
Proponuję więc sklepikarzom, żeby obok informacji o tym, że został obniżony podatek VAT na towary spożywcze, zamieścili obok informację o tym, że podwyżki cen spowodowane są podwyżkami gazu o 58%, energii elektrycznej o 24%, podwyżkami najniższego wynagrodzenia, koniecznością podwyżek wynagrodzeń pozostałych pracowników za względu na inflację oraz konieczność zapłaty większego podatku dochodowego na skutek Polskiego Ładu.
Gratuluję tym, którzy przeczytali do końca.
Być może poświęciliście trochę czasu ale dzięki temu lepiej będziecie rozumieć obecną rzeczywistość.
To co opisałem wyżej jest bardzo uproszczonym schematem i dlatego posługuję się tutaj bardzo prostym produktem.
Natomiast w rzeczywistości jest to znacznie bardziej skomplikowane, szczególnie w przypadku produkcji skomplikowanych urządzeń, czy chociażby nawet przetworzonych produktów spożywczych, gdzie wtedy tych elementów, które mają wpływ na cenę jest wielokrotnie więcej i procesy łańcuchów dostaw są znacznie bardziej złożone.
Autor; Ryszard Tutko
Photo by Jeremy Bezanger on Unsplash/Photo by NeONBRAND on Unsplash/Photo by Raul Gonzalez Escobar on Unsplash
_______________________________