
Jestem pod wrażeniem, jak w stosunkowo krótkim czasie tzw. demokracje liberalne zamieniają się w jakieś dziwaczne twory administracyjno-państwowe, które coraz bardziej kontrolują ludzi, ograniczają ich wolność – swobodę poruszania się (zamykanie granic, zakazy wstępu), zmuszają ich do takiego, a nie innego postępowania.
I nie tylko wykluczają tych, którzy się tym autorytarnym zapędom nie chcą poddać (niestety, wygląda na to, że jest to garstka albo tylko jednostki), ale zaczynają ich sankcjonować (a stąd tylko krok do jakiejś formy prześladowania).
To wszystko wygląda mi na PEŁZAJĄCY TOTALITARYZM, tym bardziej niebezpieczny, że państwo dysponuje obecnie niewyobrażalnie rozbudowanym aparatem inwigilacji i kontroli całego społeczeństwa, co mało kto sobie uświadamia.
Wolności obywatelskie są teraz na całym świecie coraz bardziej ograniczane, a ludzie (zdecydowana większość) jakby tego nie zauważali.
Tak więc, co z tą WOLNOŚCIĄ, którą tak szczycił się zwłaszcza Zachód (Stany Zjednoczone i zachodnia Europa)? Jeszcze jakiś czas temu (przed pandemią) odmieniano tutaj to słowo przez wszystkie możliwe przypadki, teraz jakby znikło ono z przestrzeni publicznej.
Czy nie dlatego, że w konfrontacji z tym co się teraz dzieje – i jak się traktuje ludzi – wyglądałoby to na jakąś kpinę czy ironię?
Spróbujmy sobie przypomnieć stan naszego świata społecznego (zwłaszcza pod kątem swobód obywatelskich i ogólnie wolności człowieka) z tym co mamy teraz, dwa lata po pojawieniu się koronowirusa na Ziemi.
Czy wtedy przyszłoby nam do głowy, że już niedługo władza zakaże nam opuszczania naszych domów, odwiedzania naszych bliskich (przez co tysiące ludzi umierały w samotności), przekraczania granic, podróżowania, a nawet leczenia (taki był praktycznie skutek wprowadzania restrykcji w tzw. „służbie” zdrowia) …?
Jeszcze parę miesięcy temu byłem lekko zaszokowany, bo zażądano ode mnie świadectwa o zaszczepieniu, kiedy chciałem obejrzeć jeden z filmów Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Chicago.
A oto, od 3 stycznia, ktoś kto nie jest zaszczepiony, nie będzie mógł w tym mieście wejść do restauracji, kina, health-clubu, sali koncertowej, teatru…; nie będzie mógł brać udziału w wydarzeniach sportowych, bankietach, przyjęciach…
Moja żona rozmawiała niedawno ze swoim bratem, który mieszka w Niemczech, i dowiedziała się, że nie wpuszczono go do sklepu elektronicznego, bo nie jest zaszczepiony.
W Paryżu zwolniono ludzi z domowego zamknięcia i łaskawie zezwolono im na spacery, ale nie mogli się oddalać na odległość (bodajże) 1 kilometra od swojego miejsca zamieszkania (za co, jak słyszałem, mieszkańcy tego miasta byli władzom wdzięczni).
Nowa Zelandia i Australia (notabene kraje uważane dotychczas za awangardę wolności i postępu) od prawie dwóch lat więżą praktycznie swoich obywateli, zamknąwszy granice (i co jakiś czas wprowadzając lockdowny, nawet jeśli pojawi się tylko kilka przypadków zakażenia wirusem).
Staram się zrozumieć pewne posunięcia władz i sensowność nakładania na ludzi restrykcji, ale chaos i absurdy, jakie czasami za tym idą, każą mi odnosić się do nich sceptycznie, gdyż widzę, jak wiele z nich wprowadza się w „ciemno”, bez żadnego względu na skutki.
Co gorsza, nawet naukowcy i tzw. „eksperci” nie są w stanie uzasadnić przekonująco swoich zaleceń – tyle w tych ich „ekspertyzach” sprzeczności, a nawet niewiedzy.
Wobec tego wcale się nie dziwię, że ludzie są coraz bardziej zdezorientowani i skołowaceni, nie wiedzą już komu i w co wierzyć – przez co wierzą byle komu i w byle co (w tym w największe bzdury i absurdy). W świecie, w którym nie wiadomo co jest prawdą, zaczynają królować blaga, fałsz i kłamstwo.
* * *
Ponadto, wydaje się, że o tym co się dzieje na świecie – i z ludźmi – zaczęły decydować ponadnarodowe korporacje i międzynarodowe agencje finansowe (system bankowy) w sprzężeniu z politykami i rządami państw, bez względu na to, jaki wpływ ma na nie „prawica”, „lewica”, „narodowcy”, „liberałowie”, „socjaliści”… etc.
Uderza przy tym ciągle powiększająca się przepaść między bardzo wąską i bogatą elitą a resztą społeczeństwa, coraz bardziej uzależnioną od decyzji nielicznej – w rzeczywistości ponadnarodowej – grupy posiadającej ogromne zasoby finansowe, a tym samym i władzę.
Można wręcz mówić o kapitałowej „lepkości” wobec krajów różniących się politycznie czy ekonomiczne, gdyż faktyczną władzę przejmują jak najbardziej kapitalistyczne korporacje (wraz z finansjerą), które wykorzystują każdy sposób, (w tym przybrania lewicowo-progresywne – jak np. w Stanach Zjednoczonych), nacjonalistyczno-populistyczne (jak np. w Brazylii czy w Indiach), biurokratyczno-socjalistyczne (jak np. w Unii Europejskiej), czy pseudo-komunistyczne (jak np. w Chinach) by powiększyć swoje zasoby i wpływy, a tym samym poszerzyć i wzmocnić swoją władzę.
Z tego powodu rządy w każdym z tych krajów żyją właśnie w „konkubinacie” z kapitałem – korporacjami i bankami, które wszystko smarują i napędzają.
Dochodzi do tego wpływ konsorcjów i kompanii Big Tech, które „urabiają” ludzi na wszelkie możliwe sposoby, pozbawiając ich de facto możliwości wyboru i samodzielnego myślenia, stosując cenzurę i forsując to, co jest w ich (najczęściej finansowym, ale też ideologicznym) interesie.
Algorytmy coraz bardziej wpływają na nasze zachowanie i świadomość (nawet jeśli sami nie wpędzimy się w totalitaryzm, to zrobią to właśnie algorytmy).
Nie potrzeba buntu maszyn i przejęcia kontroli na ludźmi przez Sztuczną Inteligencję (co, niestety, coraz mniej wydaje się konceptem z dziedziny science-fiction, a staje się realnym zagrożeniem).
Już teraz jesteśmy tylko przedmiotem, nie podmiotem – jak sami się łudzimy i jak nas łudzą inni, wmawiając nam, że nadal żyjemy w demokracji.
Półtora roku temu, w pierwszych miesiącach pandemii, napisałem artykuł „Niewolność, niemyśl i upokorzenie” (został on opublikowany w „Gwiaździe Polarnej”) i kiedy niedawno go sobie przypomniałem, to uświadomiłem sobie, że niestety, nie tylko jest on nadal aktualny, ale że wyrażone w nim tezy jeszcze bardziej się wzmocniły, a rzeczywistość przerosła moje przewidywania i obawy.
Być może użycie przeze mnie słowa „totalitaryzm” wyda się komuś przesadą, lecz niestety, zważywszy na historię naszej cywilizacji, łatwość z jaką można urobić i zmanipulować społeczeństwo, mechanizmy psychologiczne kierujące człowiekiem jako istotą stadną tudzież samą naturę władzy (tutaj polecam to, co kiedyś na ten temat napisałem: TUTAJ) i funkcjonowania człowieka w społeczeństwie (głupota, ślepota, poddaństwo, ignorancja, konformizm) coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że prędzej czy później ludzkość opanuje jakaś forma totalitaryzmu. Który oczywiście będzie miał służyć dobru człowieka.
Autor; Stanisław Błaszczyna
____________________________