
Każdy nasz ruch, spojrzenie, czy drobny grymas na twarzy, nie tylko opowiada nam jakąś historię, ale ona zawsze ma ciąg dalszy – niekończącą się opowieści o człowieku, od chwili gdy zobaczyliśmy.
Nie chcę sam przeżywać jakichkolwiek uniesień, bo wtedy nie rozmawiam z innymi ludźmi. Spójrzcie na tych obok siebie, w kinie, na ulicy czy w galerii.
Spójrzcie na kobietę, której łzy płyną w chwilach, gdy na teatralnej scenie rozgrywa się jakiś rodzaj dramatu albo na kogoś kto w zamrożonym zachwycie, przygląda się zdjęciom w Zachęcie, lub wzruszony mija tam przedziwnie skomplikowaną instalację.
Nie słyszymy nic od nich, a jednak tak dużo już o nich wiemy. Więcej mi powiedziała o sobie moja mama, gdy gdzieś w zaciszu swojej biblioteki płakała po cichu, a ja jako dziecko, obserwowałem ją skrycie niż kiedykolwiek pod czas rozmowy przy niedzielnym obiedzie.
Opowieści mojego ojca o odwadze i strachu są niczym wobec tej jednej chwili, gdy zasłaniał mnie swoim ciałem przed groźnym dobermanem na podwórku.
Nic nie dowiedziałem się o moim przyjacielu w trakcie jego opowiadań, niż wtedy gdy w górach podawał mi rękę nad skrają jakiegoś wyłomu, którego ciemna czeluść budziła różnego rodzaju lęki u nas obydwu.
Tak wiele możemy się dowiedzieć o kimś obok nas, gdy w zamyśleniu absolutnej ciszy spogląda przez okno na krople deszczu, płynące po szybie. Przytulaliście się w milczeniu do kogoś bliskiego?
Wiecie za tem o czym tu piszę. W każdej takiej chwil, coraz więcej wiedzieliśmy, jak być kochanym.
Autor/zdjęcie: Jakub Urbański
_______________________
najnowsze