• FELIETON

28 października 2021

Pomiędzy ludźmi zawsze trwa jakiś rodzaj rozmowy?

Nawet wtedy gdy bez słowa mijają się na ulicy. W tym, może dla niektórych, banalnym odkryciu, będącym przedmiotem już wielu dyskusji, jest jednak coś fascynującego.

Każdy nasz ruch, spojrzenie, czy drobny grymas na twarzy, nie tylko opowiada nam jakąś historię, ale ona zawsze ma ciąg dalszy – niekończącą się opowieści o człowieku, od chwili gdy zobaczyliśmy.

Nie chcę sam przeżywać jakichkolwiek uniesień, bo wtedy nie rozmawiam z innymi ludźmi. Spójrzcie na tych obok siebie, w kinie, na ulicy czy w galerii.

Spójrzcie na kobietę, której łzy płyną w chwilach, gdy na teatralnej scenie rozgrywa się jakiś rodzaj dramatu albo na kogoś kto w zamrożonym zachwycie, przygląda się zdjęciom w Zachęcie, lub wzruszony mija tam przedziwnie skomplikowaną instalację.

Nie słyszymy nic od nich, a jednak tak dużo już o nich wiemy. Więcej mi powiedziała o sobie moja mama, gdy gdzieś w zaciszu swojej biblioteki płakała po cichu, a ja jako dziecko, obserwowałem ją skrycie niż kiedykolwiek pod czas rozmowy przy niedzielnym obiedzie. 

Opowieści mojego ojca o odwadze i strachu są niczym wobec tej jednej chwili, gdy zasłaniał mnie swoim ciałem przed groźnym dobermanem na podwórku.

Nic nie dowiedziałem się o moim przyjacielu w trakcie jego opowiadań, niż wtedy gdy w górach podawał mi rękę nad skrają jakiegoś wyłomu, którego ciemna czeluść budziła różnego rodzaju lęki u nas obydwu.

Tak wiele możemy się dowiedzieć o kimś obok nas, gdy w zamyśleniu absolutnej ciszy spogląda przez okno na krople deszczu, płynące po szybie. Przytulaliście się w milczeniu do kogoś bliskiego?

Wiecie za tem o czym tu piszę. W każdej takiej chwil, coraz więcej wiedzieliśmy, jak być kochanym.

Autor/zdjęcie: Jakub Urbański

_______________________