• FELIETON

2 września 2021

Z dziejów islamskiego ekstremizmu

Zabijanie w imię Boga lub dla Boga jest zapewne równie stare jak cywilizacje wymyślane przez ludzi i jak religie, które również narodziły się w umyśle człowieka. Od niepamiętnych czasów bogowie oczekiwali ludzkich ofiar, aby dać się przebłagać i przychylniej spojrzeć na swoje owieczki, a powstałe w końcu religie monoteistyczne, stworzyły podwaliny pod skrajną nietolerancję.

Dlatego myli się ten, kto uważa dziś, że fundamentalizm cechuje jedynie muzułmanów, a ofiarą padają wyznawcy spod znaku krzyża i gwiazdy Dawida.

Gruntowne ucywilizowanie radykalizmu chrześcijańskiego i judaistycznego nastąpiło na skutek przemian cywilizacyjnych, których motorem stały się idee świeckie – wolne od zabobonów i dogmatów rodem z prymitywnych epok.

Wcześniej, jedni i drudzy naprawdę mieli się czego wstydzić. Kiedy 11.09.2011 roku, zaledwie kilkunastu fanatyków zmieniło globalne postrzeganie islamu, który i tak już nie miał w kręgu cywilizacji chrześcijańskich wysokich notowań, zaczęliśmy spoglądać na muzułmanów co najmniej z ostrożną podejrzliwością.

Niezwykłą ironią losu jest jednak fakt, że źródłem tragedii z Nowego Jorku i Waszyngtonu była polityka okresu zimnej wojny, czyli ostra rywalizacja Wschód – Zachód, której głównym celem nie była ingerencja w sprawy wewnętrzne krajów islamskich, a obalenie podstaw jednego z dwóch systemów dominujących w świecie.

Gdy spojrzeć na to z szerszej perspektywy, okazuje się, że Amerykanie, o ironio, sami zgotowali sobie tragiczny los 11.09.2011.Przyjrzyjmy się teraz obszarowi, który do końca lat 70-tych nie wywoływał w świecie większego zainteresowania.

Afganistan – górzysty, ubogi kraj, zamieszkały przez zacofane klany plemienne, wzbudzałby w Europejczykach czy Amerykanach niechęć i odrazę. Zakorzeniona w odległej przeszłości tradycja surowych obyczajów, zdecydowana dominacja mężczyzn nad kobietami, krwawe rozstrzyganie honorowych sporów rodzinnych – czyli symbol zacofania, ale wystarczająco odległy, aby nie zajmować myśli odmiennej kulturowo i religijnie części świata.

Na pewno? Czy Afganistan rzeczywiście znajdował się na odległych peryferiach zainteresowań wielkich graczy, którzy decydowali o losach całej ludzkości?

W latach 70-tych Związek Radziecki wpompował w ten kraj ok. 1,5 mld dolarów pomocy, przeznaczonej do krzewienia idei marksistowskich.

Przy okazji, zredukowano bardzo negatywne skutki wieloletniej suszy, która radykalizowała i tak już niestabilne społeczeństwo.

W roku 1978 afgańscy komuniści, oczywiście z inspiracji Moskwy, przejęli władzę w kraju, obalając dotychczasową dyktaturę i kierując Afganistan na tory gwałtownych przemian cywilizacyjnych.

Przede wszystkim zerwano z religijnym prawem szariatu, zliberalizowano obyczaje, w końcu dopuszczając do życia społecznego kobiety. Zakazano przymusowych małżeństw, zezwolono im na kształcenie się w szkołach powszechnych i wyższych, zlikwidowano przymus zakrywania ciała i twarzy.

Kobiety afgańskie zaczęły przypominać swoje rówieśniczki z krajów rozwiniętych – tysiące podjęły naukę na uniwersytetach. Niesamowite, ale w krótkim czasie, kobiety stanowiły już 60% kadry nauczycielskiej, 50% urzędniczej i 40% medycznej.

Pracowały także jako prawniczki, pisarki, uprawiały sztuki piękne i wiele innych zawodów tradycyjnie zarezerwowanych dla mężczyzn. Wprowadzano też w życie niebezpieczną w skutkach sekularyzację – zamykano, a nawet niszczono meczety.

Radykalni fanatycy religijni patrzyli na to ze zgrozą. Kraj był w większości rolniczy – chirurgiczne, ekstremalne cięcia, nie były w stanie przełamać w krótkim czasie wielowiekowej tradycji.

Miejscem życia kobiety był dom, a nie szkoła. Mnożyły się przypadki polewania twarzy dziewcząt kwasem, ciężkiego pobicia lub nawet zabójstwa.

Socjalistyczny rząd miał już bardzo silną, radykalną w poglądach opozycję – mudżahedinów (świętych bojowników) – skąd my to znamy?

Sami socjaliści afgańscy, nie byli jednomyślni, zwalczali się ze sobą zaciekle i kiedy po zamachu stanu z roku 1979, nowy rząd postanowił uniezależnić się od Moskwy i złagodzić kurs antyislamski,

Rosjanie wkroczyli. Zaczęła się wojna domowa w Afganistanie, która z biegiem czasu stała się dla ZSRR tym, czym Wietnam dla USA.

W momencie interwencji Rosjan i ustanowienia kolejnego marionetkowego rządu Babraka Karmala, Afganistan znalazł się w strefie najwyższego priorytetu Amerykanów.

Nowy prezydent Ronald Reagan przyjął kurs zdecydowanej polityki wobec komunizmu i radziecka interwencja lub jak to nazwano na Zachodzie – inwazja, otworzyła nowe perspektywy walki z „Imperium Zła”.

CIA otrzymało zadanie wyszkolenia i uzbrojenia afgańskiej opozycji, w celu obalenia władzy komunistów i maksymalnego zaszkodzenia Moskwie. Zdawano sobie sprawę, że tego nie da się osiągnąć w krótkim czasie – i o to chodziło.

Wieloletnia, kosztowna wojna, miała zrujnować ZSRR i postawić jego finanse na skraju bankructwa. Dziki, górzysty kraj dawał niemal pewność, że nie da się go spacyfikować przy pomocy broni ciężkiej, a na wojnie partyzanckiej połamali już sobie zęby w Afganistanie Brytyjczycy.

Doszło do sytuacji paradoksalnej. Amerykanie – nazywający się obrońcami demokracji (ich prezydent określił mudżahedinów „bojownikami o wolność narodową”), wyszkolili i uzbroili fanatyków, którzy bez skrupułów oblewali dziewczęce twarze żrącym kwasem.

Nie było w tym kraju innej opozycji. Ponadto, do Afganistanu zaczęli napływać tysiącami bojownicy z zagranicy, aby walczyć za Allaha. Z Egiptu pochodził niewidomy, fanatyczny szejk Omar Abdul Rahman, nawołujący, by bezlitośnie zabijać niewiernych.

Z Arabii Saudyjskiej przybył syn bogatego przemysłowca – Osama Bin Laden – zakładam, że jest wam znajomy. Korzystając z rodzinnej fortuny, natychmiast zaczął rekrutować, szkolić i finansować najbardziej radykalnych bojowników.

Z niezwykle znaczącą pomocą USA, posuwającą się nawet do zaopatrzenia mudżahedinów w bardzo nowoczesne rakiety przeciwlotnicze Stinger, wyczerpani Rosjanie opuszczają Afganistan w roku 1989. Przez mniej więcej trzy lata, trwały w tym kraju czystki polityczne, po czym zwycięzcy zaczęli zwalczać się nawzajem, doprowadzając ten i tak zniszczony teren do ostatecznej ruiny.

Do władzy doszli uczniowie szkól muzułmańskich, zwani talibami, zaprowadzając surową teokrację i terror. Kobiety ponownie obwieszono zasłonami i zakazano wykonywania jakichkolwiek zawodów, sprowadzając je do roli niewolnicy zamkniętej w areszcie domowym.

Łamiące zakazy kamienowano, poddawano chłoście, na przykład za to, że spod zasłony wymknął się kosmyk włosów, zakazano im śmiania się, a mężczyźni nie mogli ogolić brody. Najdrobniejsze przewinienia karane były w sposób drakoński – obcięciem dłoni lub stóp. Okna w domach na parterze zamalowano na czarno, by mężczyźni nie mogli z ulicy dojrzeć kobiety.

Zakazano oglądania telewizji, tańca, puszczania popularnych tam latawców, nawet gry w szachy i wszelkich innych rozrywek. Lekarzom zakazano leczyć kobiety, co pozbawiło je opieki medycznej, włącznie z porodem. Pomoc humanitarna z zagranicy karana była więzieniem.

Wyznawcy innych religii musieli nosić identyfikatory, jak Żydzi w III Rzeszy. Najcenniejsze zabytki w kraju, starożytne posągi buddyjskie w Bamianie wysadzono w powietrze, mimo protestów całego świata. W zamian, nakazano modlitwy przynajmniej pięć razy dziennie, a w każdy piątek, na stadionie w Kabulu, urządzano publiczne egzekucje.

Okazało się, że skutki wojny w Afganistanie i krótkowzrocznej polityki amerykańskiej, objęły kolejne kraje. Tysiące wyszkolonych, fanatycznych bojowników, nie miało już co robić, więc powrócili do swych krajów i na bazie zdobytych doświadczeń, zaczęli tworzyć radykalne organizacje destabilizujące rządy i podminowujące nastroje społeczne.

Tak było na przykład w Jemenie, Egipcie, Algierii i w Izraelu – nawet w Europie – na Bałkanach, gdy rozpadała się Jugosławia. Osama Bin Laden, w blasku bohatera, przeniósł się do Sudanu (w Arabii popadł w niełaskę za krytykowanie proamerykańskiego króla), gdzie zaczął tworzyć nową organizację, nazwaną al-Quaida. Już w 1993 roku, prawdopodobnie Bin Laden współorganizuje zamach bombowy w garażu World Trade Center – sześciu zabitych i ponad tysiąc rannych.

W roku 1995 przyznał się do podłożenia bomb w amerykańskiej bazie w Arabii – ponad dwudziestu zabitych żołnierzy. Gdy Bin Laden wrócił do Afganistanu, udzielił hojnego wsparcia talibom. Jednocześnie, sfinansował krwawy zamach w egipskiej świątyni w Luksorze, gdzie zginęło 62 turystów.

W roku 1998 wysadzono ambasady amerykańskie w Kenii i Tanzanii – 224 zabitych, tysiące rannych. W 200O roku, w jemeńskim porcie samobójca wysadził się na pokładzie niszczyciela Cole – 17 zabitych marynarzy. Kilka miesięcy później zrealizował swój najbardziej spektakularny sukces – 11.09.2011.

W konsekwencji, na Bliskim Wschodzie mamy wojnę i konflikty trwające w najlepsze do dzisiaj – od Afryki północnej po Afganistan.

Talibowie zostali obaleni, ale nie pokonani. Bin Laden, po latach odnaleziony i zlikwidowany w spektakularnej akcji amerykańskich sił specjalnych na terenie Pakistanu, ale któż może wiedzieć ile pieniędzy i krwi wymagała wieloletnia operacja wytropienia terrorysty, który został wypromowany przez swoich obecnych prześladowców, a który już dawno temu został zastąpiony przez kolejnych radykałów, rodzących się tam bez końca.

A zaczęło się od szlachetnej (w rzeczywistości cynicznej) operacji CIA, wyzwolenia z sowieckiego jarzma Afganistanu i zastąpienia go reżimem islamskich fanatyków.

Autor; Roman Pleszyński

______________________________