• FELIETON

10 maja 2021

Teraz największym przestępstwem przeciwko ludziom jest pospolitość

Uciekamy przed nią, każdego poranka, kiedy przyglądając się sobie w lustrze, zastanawiamy się, co tu zmienić, by można było wyjść na ulicę.

Nigdy nie przekroczyłem progu szkoły podstawowej, jeśli nie pozwalała mi na to banalność krost na twarzy. Niewyprasowana koszula do pracy? Naprawdę? Niemożliwe! Ten gajer, ten sznyt, ten glanc, łał! Jak trudno się przyznać, że zachwycasz się pospolitą literaturą, kiedy przyjaciele wokół ciebie odbywają taniec godowy w dyskusji o francuskiej nowej fali.

A ty właśnie po raz kolejny przeczytałeś „Zew krwi” albo „Przygody doktora Dolittle’a”, bo lubisz wracać do czasów, kiedy byłeś beztroskim dzieckiem. Podróże, Alaska, jakiś wilk, Jack London albo facet gadający ze zwierzętami? No proszę cię…! Nie przyznajemy się do dziecka w nas, tak jak wolimy milczeć o naszej banalności w Jacku Londonie.

Przykrywamy ją jakąś marką, przeważnie nie swoją. Zamiast szczerze spojrzeć pospolitą gębą w gębę, odgrywamy kogoś innego, żeby tylko uciec od siebie. Dlatego bliskość jest taka krótkotrwała. Zagłębiając się w czyjeś sekrety odkrywamy jego normalność, zwaną dzisiaj pospolitością.

Trzeba wtedy dużo odwagi, by zaakceptować tego nowego kogoś, bo jak w lustrze znajdujemy w nim też naszą własną banalną gombrowiczowską gębę. „Mało jest rzeczy równie głębokich, jak dobrze wypowiedziany banał”, Jerzy Bralczyk – 500 zdań polskich.

Autor/zdjęcie; Jakub Urbański