• FELIETON

22 kwietnia 2021

NARODZINY KORPORACJONIZMU

Jesteśmy świadkami wydarzeń epokowych. Nie mam wątpliwości, że znajdujemy się w najpoważniejszej sytuacji od zakończenia drugiej wojny światowej. Na naszych oczach rodzi się kolejny totalitaryzm, do którego przygotowywano się od wielu lat. W ciągu trwającej dekady świat przejdzie gruntowną transformację systemową. Niemal wszędzie pojawia się ta magiczna data - rok 2030.

Wyskakuje jak królik na stronach ONZ, WHO, u Rockefellerów, w dokumentach WEF, różnych fundacji i wielu innych globalistycznych agend. Dlaczego to zrobiono? Dlatego że załamał się dotychczasowy system finansowy. O ile w przeciągu pierwszych lat XXI wieku dało się to jeszcze jakoś kamuflować, tak po zapaści 2008 roku nie było to już możliwe.

Obecnie ratowanie nierentownej gospodarki sprowadza się do prymitywnego dodruku nisko oprocentowanej waluty, udzielania kredytów bez pokrycia i kolejnych spekulacji giełdowych. Tych pieniędzy tak naprawdę nie ma, ludzie kupują i sprzedają obietnice zysku.

Utrzymywanie przy życiu tak nieefektywnego systemu przestało być możliwe. Właśnie dlatego banki centralne przygotowują się do wprowadzenia kryptowaluty, która pozwoli dokonywać błyskawicznej korekty podaży pieniądza w obiegu i na bieżąco ewidencjonować oszczędności wszystkich obywateli na Ziemi.

Jednak żeby wprowadzić tak gigantyczną zmianę, trzeba najpierw zresetować światową gospodarkę i sukcesywnie wycofywać gotówkę. Dlatego potrzebny jest lockdown – powolne uśmiercanie gospodarek uzależnionych od międzynarodowego systemu finansowego.

A nie będzie ku temu lepszej okazji niż „pandemia”. Prawdopodobnie banki centralne będą stopniowo przejmowały role banków komercyjnych. Podejrzewam, że w ciągu najbliższych kilku lat mniejsze banki komercyjne zbankrutują, dlatego to chyba nie jest najlepszy czas na robienie oszczędności gotówkowych.

Przy okazji resetu gospodarczego swój kawałek tortu dostaną korporacje i rządy, w zasadzie już się to dzieje. Korporacje będą wchłaniać rynek pracowniczy, który powstanie po uśmierceniu małych i średnich przedsiębiorstw. Rządy natomiast będą miały narzędzie kontroli społecznej, o jakiej Hitlerowi i Stalinowi się nawet nie śniło.

Ostatecznie zdecydowaną większość rynku pracy zajmie rząd i światowe koncerny. To jest operacja nastawiona na maraton, nie sprint. Zmiany będą przeprowadzane powoli, małymi kroczkami, stopniowo i sukcesywnie. Będą nam dokręcać śrubę, a potem troszkę odkręcać, zrobią dwa kroki w przód i jeden w tył.

Zmiany muszą zachodzić na tyle powoli, by społeczeństwo zdążyło się do każdej z nich przyzwyczaić. Tak jak pies, któremu stopniowo skraca się smycz, i po jakimś czasie już nawet nie zdaje sobie sprawy, że chodzi posłusznie przy samej nodze swego pana.

Na nasze nieszczęście większość społeczeństwa nie zrozumiała, o co w tym wszystkim chodzi, nie połączyła kropek, nie dostrzega przewrotności znaczeń. Orwellowski język bowiem ma to do siebie, że trzeba go odczytywać na opak – bezpieczeństwo oznacza niebezpieczeństwo, świadomość to indoktrynacja, troska jest zniewoleniem, a rozsądek najzwyklejszym brakiem samodzielnego myślenia.

Nie ma żadnego znaczenia, co jest paliwem totalitaryzmu – idea wyzwolenia społecznego, równości klasowej, czystości rasowej czy „troski o zdrowie i życie”. Zasada działania każdej tyranii pozostaje niezmienna. Odwracanie pierwotnych znaczeń niestety przeniosło się już nawet na grunt najbardziej elementarnych zasad humanizmu i życia ludzkiego.

Zdaję sobie z tego sprawę za każdym razem, kiedy na mrozie, w deszczu czy upale widzę ludzi z maseczkami na twarzy. Tak się kończą efekty kilkudziesięciu lat tresury systemowej i medialnego prania umysłów. Zainstalowane przez matrix oprogramowanie jest tak silne, że najbardziej podstawowe odruchy i instynkty zostają wyłączone.

Cywilizacja, która pozwoliła odebrać sobie prawo do oddychania, jest skazana na zagładę. Chyba właśnie w tym tkwi istota problemu – współczesne społeczeństwo zgadza się na niewolę, a nawet się z niej cieszy. Najtrafniej ujął to Aldous Huxley:

„W następnej generacji lub później powstanie farmakologiczna metoda na to, aby ludzie kochali swoje zniewolenie i będzie to taki pewien rodzaj dyktatury bez łez. Stworzony zostanie bezbolesny obóz koncentracyjny dla całych społeczeństw, tak, że ludziom zostaną odebrane ich swobody obywatelskie, ale będą raczej z tego zadowoleni, ponieważ ich uwaga będzie odwracana od jakiejkolwiek chęci do buntu przez propagandę lub pranie mózgu lub pranie mózgu wsparte metodami farmakologicznymi. I taka wydaje się być ostateczna rewolucja”.

Myślę, że to wszystko ma jakiś wymiar symboliczny, w pewnym sensie zwiastuje śmierć naszej cywilizacji. Gdzieś po drodze się zagubiliśmy, straciliśmy z oczu sens istnienia, zostaliśmy oderwani od natury.

Społeczeństwo zostało duchowo i intelektualnie zgwałcone przez rządzących światem psychopatów, którzy w przeciwieństwie do nazistów i komunistów skrupulatnie odrobili pracę domową z psychologii społecznej.

W konsekwencji ich działania obywatele przejawiają silne objawy mechanizmu wyparcia i syndromu sztokholmskiego, przez co nie są w stanie dostrzec otaczającej ich patologii. Procesy te nigdy nie były bardziej widoczne niż teraz.

Wszechogarniający chaos odsłonił i zdynamizował od lat widoczną na świecie tendencję stopniowego i ordynarnego zazębiania się aparatu państwowego z sektorem prywatnym. Bez cienia przesady można powiedzieć, że oficjalnie weszliśmy w epokę korporacjonizmu, czyli unowocześnionej i udoskonalonej wersji faszyzmu.

Prekursorem tego ustroju był Benito Mussolini, a idee z nim związane wyraził w swoim manifeście „Doktryna faszyzmu” z 1932 roku. Duce, pojmując istotę słabości komunizmu, zrozumiał, że upaństwawianie przedsiębiorstw prywatnych na dłuższą metę się nie sprawdzi, gdyż zawsze skutkuje stworzeniem słabej i nieefektywnej gospodarki, a w konsekwencji słabego państwa.

Zaproponował więc inne rozwiązanie – system łączący najważniejsze cechy faszyzmu i kapitalizmu. Zamiast upaństwawiać prywatne przedsiębiorstwa, należy sprywatyzować obywateli. Jest to tzw. koncepcja odwróconego kapitalizmu.

Między państwem a społeczeństwem pojawia się pośrednik w postaci potężnego sektora prywatnego. Wówczas obywatele stają się nie tyle posiadaczami dóbr, co surowcem dla spółkujących z rządem korporacji.

Nieprzypadkowo „zasoby ludzkie” są jednym z najczęściej używanych sformułowań współczesnej nowomowy. W takim modelu państwo działa jak korporacja i za pośrednictwem korporacji – jest hybrydą faszystowskiego aparatu władzy oraz kapitalistycznego sposobu myślenia i funkcjonowania.

Obywatelom wydaje się, że o wszystkim decyduje wolny rynek, więc nie buntują się przeciwko władzy, a korporacje czerpią niewyobrażalne zyski dzięki specjalnym uprawnieniom rządowym.

Takie połączenie pozwala zbudować perfekcyjnie działającą maszynę, w której iluzja swobody i wolności wyboru stanowi główne narzędzie indoktrynacji i upodlenia.

Czyż nie doczekaliśmy właśnie takiego ustroju?

Autor: Krzysztof Leśniak