21 marca 2021

Choroby, zwłaszcza zakaźne są bardzo demokratyczne

Dotykają zarówno maluczkich, jak i głowy państw, a nawet polskich celebrytów. Z mieszanymi uczuciami oglądam relacje i zdjęcia naszych gwiazd z łoża covidovych boleści. Epatowanie chorobą zazwyczaj jest nieeleganckie, ponieważ choroba jest czymś bardzo intymnym, osobistym i obnażającym.

Wprawdzie matrony z dobrych domów epatowały migreną, omdleniami i globusem- ale robiły to raczej w ramach rytuałów i konwenansów towarzyskich.

Cóż myśli odbiorca widzący cierpiącego i przestrzegającego przed konsekwencjami choroby celebrytę?

Są dwie możliwości: pierwsza, iż jest to inscenizacja w ramach reklamy, propagandy, kreacji swojego wizerunku, chęci przypomnienia o sobie itp., druga, iż jest to zdarzenie autentyczne. Załóżmy więc ten drugi wariant, a więc autentyczność i szczerość celebryty.

Dlaczego więc preferuje i przyznaje się do covid19, a nie do innych groźnych chorób?

Dlaczego aktorka X nie wstawi filmiku, na którym przyznaje się do rzeżączki i apeluje o wstrzemięźliwość seksualną i unikanie kolegów z branży i reżyserów? Dlaczego piosenkarka Y nie pokaże gołej d…y z wbitym kleszczem i nie zaapeluje, aby nie chodzić w bikini po lesie?

Dlaczego piosenkarz Z nie wstawi relacji z kibla i błagalnym głosem nie zadeklaruje kilkudniowego zaparcia? Człowiek inteligentny przed upublicznieniem czegokolwiek powinien zastosować namysł. Nawet jeżeli jest cwany, to powinien oszacować ryzyko, zyski i straty.

I żeby tego nam oszczędzić nasi przodkowie opracowali pewne zasady dotyczące różnych zachowań. Wszelkie epatowanie swoim nazwiskiem, godnością poza miejscem do tego przeznaczonym ( praca, scena itp.) jest faux pas.

Niestety jest tu jeden poważny szkopuł – takie zasady dotyczą tylko ludzi przyzwoitych.

Autor; Andrzej Ballo

Photo by Michèle Eckert on Unsplash