
Oczywiście jest to sytuacja nienaturalna, bo człowiek jako cząstka natury potrzebuje pewnych stresorów. Jak się nie wystawiasz na próby, to nie wiesz ile jesteś wart. Jak nie mierzysz się z losem, jak nie przestajesz w swoim mniemaniu z gorszymi od siebie, jak myślisz, że zawsze będzie ci dobrze- to znaczy, że gnuśniejesz.
A więc strefa komfortu oznacza bycie tchórzem, asekurantem i frajerem. Tyle, że ładniej brzmi. Psychologia co rusz wymyśla nowe określenia, tylko po to aby mogła w kierunku tego określenia zbudować jakąś terapię. Skoro terapia, to można na tym zarobić.
Generalnie ludzie zamiast mówić swoim prawdziwym, naturalnym językiem używają pseudonaukowego psychobełkotu. Psychobełkot jest rodzajem kazuistyki i sofistyki.
Naciąga się sytuacje i zachowania do wyssanej nazwy. Wiadomo po co. Tak samo działają media, politycy itp. Więc jak ktoś mówi mi, o sferze komfortu to jestem pewien, że został zrobiony w ch..ja.
Prawda o człowieku leży gdzie indziej. Gdzie? Tego Wam nie powiem. Przynajmniej za darmo. O dziwo wolicie zapłacić psychologom, dziennikarzom i politykom za kłamstwo. Nic nie jest droższe od kłamstwa i złudzeń”.
Autor; Andrzej Ballo- „Dziennik egoisty”.