
Mają dość!
W poniedziałek 1lutego około 1700 siłowni i klubów fitness ponownie rozpoczęło swoją działalność. Stanowi to około 60% wszystkich takich obiektów. Mimo decyzji rządu o zamknięciu tych obiektów, właściciele zaczynają w końcu walczyć o możliwość powrotu do normalnego życia. Zdanie właścicieli podzielili również klienci, którzy licznie pojawili się w ulubionych klubach. Mimo braku oficjalnej listy otwartych obiektów, wszyscy doskonale wiedzą co dokładnie się otwiera. Poszczególne kluby informowały o tym na swoich profilach w social mediach.
Otwierają się również kolejne puby restauracje. Od poniedziałku zapewniają nie tylko dostawę jedzenia do pod drzwi klienta czy kupno „na wynos”, ale i spożycie posiłku w lokalu! Nie możemy dziwić się ich właścicielom, ze podjęli tak radykalne działania. Jeśli nie mają już pieniędzy nawet na podstawowe opłaty, nie mają nic do stracenia. Otwarcie lokali to jedyne rozwiązanie na uratowanie ich przed bankructwem. Za nieprzestrzeganie zasad lockdownu grozi jednak kara w wysokości nawet 30 tysięcy złotych.
W otwartych obiektach obowiązuje jednak reżim sanitarny, który zapewnia klientom większe bezpieczeństwo podczas treningów. Obowiązuje limit 12 osób na metr kwadratowy, obowiązkowy pomiar temperatury od razu po wejściu, ograniczenie ilości szafek i sprzętu. W restauracjach ograniczono ilość miejsc, (w zależności od wielkości lokalu), zmieniono procedury wydawania zamówień i podawania im klientom. Ze stolików zniknęły jednorazowe sztućce, wszelkiego rodzaju dodatki (np. sól i pieprz) i serwetniki. Dostarczeniem wszystkiego zajmie się obsługa restauracji realizując zamówienie.
Szef Polskiej Federacji Fitness, Tomasz Napiórkowski poinformował, że tylko w poniedziałek PFF odebrała mnóstwo telefonów z informacjami o kontrolach. Pracownicy Sanepidu skontrolowali wiele klubów, jednakże nie nałożono żadnej kary ani nie udzielono upomnienia. Napiórkowski zapowiada, że w kolejnych dniach liczba otwartych obiektów znacznie wzrośnie. Nie boją się oni interwencji Sanepidu czy Policji. PFF podpisała bowiem umowy z 30 kancelariami prawnymi, które zapewniają wsparcie w razie problemów z kontrolami.
Rząd nie odpuszcza. Mimo, że wiceminister sportu, Anna Krupka przyznała, że kluby fitness czy siłownie mogą funkcjonować pod pewnymi warunkami sanitarnymi, sytuacja nie wygląda kolorowo. Podpisana przez Andrzeja Dudę tzw. „ustawa o dobrym Samarytaninie” budzi kontrowersje i niepewność. Mówi ona o tym, że prawo do korzystania z pomocy publicznej państwa przysługiwać będzie tylko i wyłącznie przedsiębiorstwom, które stosują się do obowiązujących obostrzeń.
Podczas składania wniosku o zapomogę z tarczy będą musieli zapewnić, że stosują się do wszystkich zakazów i nakazów. Złożenie fałszywego zeznania skutkować będzie odpowiedzialnością karną i obowiązkiem zwrotu otrzymanej wcześniej pomocy publicznej wraz z odsetkami. Rząd zaprzepaścił kolejną szansę na porozumienie z branżą fitness. Zamiast wsparcia przedsiębiorstw w dobie korona wirusa, dostaliśmy kolejne ostrzeżenia i dziwne ustawy.
Oprócz ostrzeżeń i zastraszania przedsiębiorców panuje również „moda” na zgłaszanie „nieprawidłowości” w lokalach gastronomicznych. Policja i sanepid urządzają masowe naloty na otwierające się lokale i kluby fitness. Wszyscy wiemy po co to robią. Chcą zastraszyć przedsiębiorców i powstrzymać kolejnych przed otwieraniem biznesów. Myślą, że zastraszanie ludzi karami i sanepidem wystarczy. Bardzo się mylą, ponieważ większość przedsiębiorców nie ma już nic do stracenia. Poza tym, władze są świadome tego, że naloty i „przepisy” na jakich się opierają są nielegalne.
\Przykładem jest sytuacja mająca miejsce w pizzeri „Greta” w powiecie cieszyńskim. Funkcjonariusze pojawili się tam po tym jak dostali zgłoszenie o nielegalnym funkcjonowaniu lokalu. Przyszli we dwójkę, a jeden z nich nagrywał interwencję. Nie potrafili nawet odpowiedzieć na pytania klientów i właściciela, kiedy Ci pytali o podstawę prawną podejmowanych działań. Policjanci zasłaniali się rządowym rozporządzeniem. Jak jednak wiemy, prawnicy i Sądy mówią o bezprawiu owego rozporządzenia. Lokal nadal pozostaje otwarty dla gości i nie otrzymał żadnej kary.
Podobna sytuacja miała miejsce w Poznaniu, gdzie funkcjonariusze w asyście dwóch urzędników przeprowadzili nalot na klub HaH. Policjanci zamknęli wejście i nie wypuszczali z lokalu klientów. Mimo zapewniania przez właścicieli, że lokal jest bezpieczny i przestrzega się w nim reżimu sanitarnego, urzędnicy zaczęli sprawdzać co dzieje się w lokalu. W tym przypadku również nie nałożono żadnej kary.

Nie inaczej jest w obiektach sportowych, ponieważ w samym Bytomiu funkcjonariusze odkryli kilkanaście „nielegalnie” funkcjonujących siłowni. W większości przypadków osoby uczestniczące w zajęciach otrzymały kary w wysokości 500zł. Funkcjonariusze policji sporządzali również notatki dla sanepidu.
Kolejnym incydentem z udziałem policji i sanepidu jest nalot na siłownię „Atlantic” znaną również pod nazwą „Kościół Zdrowego Ciała”. Po wejściu na teren obiektu funkcjonariusze wylegitymowali ćwiczących, skonfiskowali nagrania z monitoringu i dokumentację fiskalną. Właściciele nie dostali jednak żadnej kary. Sprawa ma być konsultowana z sanepidem.
Wszyscy zadajemy sobie jedno i to samo pytanie: kiedy to piekło się skończy? Czy rząd przestanie zabierać ludziom możliwość zarabiania i wychodzenia gdziekolwiek? Miejmy nadzieję, że otworzy się jeszcze więcej obiektów, a ich właściciele i pracownicy odzyskają spokój. Trzymajmy również kciuki za inne branże mając nadzieję, że szybko dołączą do akcji #otwieraMY.
Autor; Natalia Malessa
Zdjęcia; unsplash
____________________________________